Zgrzeszyłem. Oglądam "Polsat"...



Tak się złożyło, że Polsat od początku jego powstania był dla mnie synonimem totalnego bezguścia, co w zasadzie dziwnym nie jest, bo to w końcu Polsat. Tu filmy krótkometrażowe posiekane reklamami trwają dwie godziny...
 Stacja miała schlebiać niewyszukanym gustom i takowym schlebia. Jest jak szerokie spodnie typu "Cygan na niedzielnym spacerze", oraz wdzianka w stylu Bayer Full,



 ...a także fryzurę Zenka z zespołu Akcent. Jednym słowem - siara...


Kiedy dane mi było zobaczyć twarz właściciela Polsatu, pana o wielu nazwiskach, ale powszechnie znanego jako S, od razu pomyślałem, że to jakaś krzyżówka hodowcy bobrów z właścicielem hurtowni protetycznej, i że jakoś nie widzę go w branży telewizyjnej.

 I chyba nie myliłem się, bo przez ponad dwadzieścia lat pan ten z dziką rozkoszą katował widzów filmami karate klasy "Z", kretyńskimi teleturniejami z Chajzerem, oraz widokiem dziwnie ubranych ludzi (najczęściej) z keyboardami uwieszonymi na paskach, którzy nosowo-żołądkowymi głosami  wyśpiewywali w kółko - "dziewczyno MA" lub "koAm Ciemmm". W tle, w rytm tych muzycznych wynalazków widać było jakieś nerwowo podrygujące i mocno roznegliżowane Mariolki, a po podłodze snuły się dymy.
Wiadomo, że nowe rodzi się w bólach, ale ten poród trwa prawie ćwierć wieku, a dokładnie 22 lata. Zresztą, Solorz chyba na brak kasy nie narzekał, skoro po latach utarło się powiedzenie, że Polsat to reklamy od czasu do czasu przerywane filmem.

Lata mijały, świat się zmieniał, a na Polsacie wciąż te same, ociekające żelem roześmiane, rumiane i niezmącone myśleniem twarze wyśpiewujące nigdy niestarzejące się pieśni o miłości, rozstaniu i o dziewczynie z dyskoteki...

Z czasem Polsatowi ukazała się konkurencja, która troszkę poważniej potraktowała widza, choć poziomem nie dorównywała stacjom publicznym. Mowa o TVN oczywiście. Zmontowano zespół z podebranych za "judaszowe srebrniki" publicystów, prezenterów, i operatorów z TVP, zakupiono licencje i pewnego dnia pan Solorz obudził się z ręką w nocniku i oczętami wpatrzonymi w "projekt" "Big Brother" made by TVN. Popularność tego wyjątkowo kretyńskiego programu biła w kraju wszelkie rekordy popularności, a Polsat w krótkim czasie lekko zmizerniał i zdał sobie sprawę, że lekko już nie będzie. Po burzy mózgów, do jakiej z pewnością doszło w "łonie" stacji postanowiono, że Polak potrafi i zaczęto emitować protezy Big Brothera, które w rezultacie wyglądały jak chińskie podróbki rolexa za dwadzieścia złotych.


Niestety, rozpaczliwe próby zdyskontowania sukcesu Big Brother na niewiele się zdały, dlatego ktoś w Polsacie obdarzony szczególnym rodzajem inteligencji wpadł na pomysł, żeby płodzić kolejne reality show i zasypać konkurencję mnogością jego odmian. W krótkim czasie pojawiły się programy typu Gladiatorzy, Amazonki, potem Bar i... reszty nie pamiętam.
Skołowany i zdezorientowany widz Polsatu nie nadążał za śledzeniem losów mnożących się jak króliki faworytów, i koniec końcem przerzucał się na TVN, gdzie liczba idoli była stabilna.
Na szczęście dla Polsatu, cała idea reality show opatrzyła się widzom w ogóle i problem zabił się sam...
Cholera... To miał być wstęp, a wylałem tyle wody, że nie wiem, kto to będzie czytał :)
Dobra! Do brzegu!
Wylałem kilka wiader wody na tą nieszczęsną stację, a teraz spieszę się tłumaczyć, co spowodowało u mnie taką woltę? Co mną wstrząsnęło?  Odpowiedź w odróżnieniu od wstępu będzie krótsza.
Poniższy program, który (naprawdę) przez nieuwagę włączyłem.



Owszem, przez moje gałki nieraz przelatywały jego zajawki, ale znając speców z Polsatu, wietrzyłem kolejny chłam opatrzony reklamowymi epitetami "rewelacyjny", "niepowtarzalny", "epicki" itp., na które po latach stałem się odporny.
I co? I gówno... Taki ch... jak Mańki noga. Parokrotnie dostałem opadu szczęki i do dziś nie wiem, jak się to stało, że stacja, której targetem wini być pacjenci cierpiący na ociężałość umysłową lub np. kucharki z zakładowych stołówek "urodziła" tak dobry program. To nic, że na licencji (niedługo nawet szachy będą na licencji), ale jak oni to zrobili?
Nie wiem, czy Solorzowi przyśnił się Chrystus i wyłamując mu palce, szepnął coś do ucha, ale polsatowcy zrobili to zajebiście dobrze.
Na "taniość" i tandetę jestem uczulony. W chlebie też wolę pogarszacze od polepszaczy. A w programie "Twoja twarz brzmi znajomo" tandety i "etykiet zastępczych" się nie doszukałem, mimo że usilnie próbowałem. Profeska w każdym calu.


Scenografia, choreografia i wreszcie wykonawcy.
Tu przeżyłem prawdziwy szok, bo nie spodziewałem się, że wykonawcy, (najczęściej) aktorzy potrafią wykrzesać z siebie taki dynamit. Jeśli dodać do tego fakt, że małpowani wykonawcy, w których muszą się wcielać, są losowani i że bardzo często facet musi zaśpiewać kobietę lub na odwrót, to po tym co widziałem - pełny szacun. 
Mało tego, że zaśpiewać (a śpiewają na żywo), oni muszą jeszcze poruszać się podobnie i wyglądać zarazem, żeby "twarz zabrzmiała znajomo". Z wyglądem nie zawsze wychodzi, ale trudno winić charakteryzatorów za to, że Molęda mało przypomina Seal'a, bo...  Za to Kawalec udający Riedla dostał od charakteryzatorów twarzowy pot po pachy i na klatę i ten pot mnie urzekł...



Jeszcze tylko pominę osobę Naczelnego Mongoła, którego obecność w polskiej telewizji wydaje mi się mocno dyskusyjna, ale cóż...
W każdym razie przy każdej emisji programu bawię się setnie, co zdarza mi się rzadko i najczęściej w czasie masturbacji (żartowałem).
Żeby się zbytnio nie rozwodzić, dodam, że piorunujące wrażenie zrobiła na mnie Skrzynecka jako "duet" z Bocellim (skąd u niej operowy głos?)

https://www.youtube.com/watch?v=Wdv0xzjl8ps

Włodarczyk jako Cher

https://www.youtube.com/watch?v=GA0EvmTnnB8

 no i Kuba Molęda jako disco polowy Zenek z zespołu Akcent.

https://www.youtube.com/watch?v=Inw6m_rgAn0

I jeszcze wiele, wiele innych, ale znudziło mi się linkowanie.

A teraz z ciężkim sercem muszę to napisać, choć czuję się, jakbym reklamował kreszowe dresy - oglądajcie program "Twoja twarz brzmi znajomo". Jest na... Jezu, i ja to piszę...
Na... Ekhm... Polsacie...





2 komentarze:

  1. hahahahahaha padłem!... :D
    i nie zapominaj, że mimo wszystko reklama na Polsacie wydłużyła życie pasażerom Titanica o pół godziny... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ....podsumowując, długie reklamy sprzyjają mniej nerwowemu wypróżnianiu się, co pewnie nie pozostaje obojętnym dla zdrowia i samopoczucia wypróżniającego... :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Lekkie, wakacyjne opowiadanko...

  Kończę nową książkę i w ramach odpoczynku od niej, wyskrobałem opowiadanie. Może komuś dobrze zrobi na głowę, może kogoś zrelaksuje, a nie...

Najchętniej czytane