Czy smartfony zabiją fotografię? Czyli, zmiany, zmiany, zmiany...




Celowo wstawiłem kontrowersyjny tytuł, bo gdzieś przeczytałem, że nic tak nie przyciąga uwagi, jak cycki, odchody, krew, oraz inne, przyciągające wzrok bzdety na stronie tytułowej.
Poruszam dziś temat fotografii, bo tak się zdarzyło, że dawno, dawno temu, połknąłem fotograficznego bakcyla, który trzyma mnie do dziś...













Tytułowy zaś temat wart jest moim zdaniem jakiegoś komentarza, bo kiedy na rynku zaczęły pojawiać się coraz doskonalsze smartfony, konstruowane bardziej pod kątem fotografii, niż telefonii, zaczęły wykurzać z rynku aparaty kompaktowe, zwane powszechnie małpkami, i jest to tendencja raczej trudna do zatrzymania. 

Oczywiście, wbrew temu co się ludziom wydaje, niemożliwym wydaje się wyprodukowanie telefonu w normalnej cenie, który, choć zbliży się do jakości przeciętnej małpki.
W końcu to nie ilość upakowanych na maleńkiej matrycy pikseli jest źródłem jakości, a obiektyw, który nawet w drogich smartfonach jest czymś troszkę lepszym, od denka plastykowej butelki po soku „Kubuś”.


Praw fizyki przeskoczyć się nie da. Podobnie jak ekonomii.
Prawdziwy szklany obiektyw, nawet najtańszy, żeby trzymał swoje parametry, musi mieć odpowiedni rozmiar, a szkło, z którego jest on zbudowany, spełniać mocno wyśrubowane normy optyczne. Pytanie, czy taki telefon dałoby się nosić w kieszeni?

Owszem, na ekranie smartfona, obrazy często będą wyglądały nieźle. Dopiero kiedy postanowimy zrobić z nich większą odbitkę, okaże się, że to, co na ekranie wydawało się piękne, na papierze wygląda dość żałośnie.
Dlaczego więc smartfon zastąpił małpkę? Oczywiście, poprzez rozmiar, ciężar i wygodę. A przede wszystkim dlatego, że zawsze mamy go przy sobie. Można zapomnieć odcedzić psa, nakarmić dziecko, wywalić śmieci, ale raczej nie zapominamy, żeby zabrać ze sobą telefon. Takie czasy.
A co z lustrzankami? Czy i one podzielą los kompaktów?


Wygląda na to, że raczej nie. Porównywanie jakości zdjęć z telefonu i jakiejkolwiek lustrzanki byłoby grubym nietaktem, bo przepaść, jaka dzieli oba urządzenia, ma głębokość Rowu Mariańskiego, a w pewnych rejonach fotografii jakość zdjęć jest warunkiem koniecznym. Ot, choćby w dziedzinie zwanej „glamour”, gdzie zdjęcia wyglądają wręcz sterylnie...


Fotografia portretowa, głównie studyjna,  to także obszar raczej mało dostępny dla smartfonów. Owszem, można poćwiczyć kadrowanie i światło, ale plastykowy otworek obiektywu, nawet z dumnym napisem „Zeiss” o „uniwersalnej” ogniskowej bardziej pasuje do śmiesznych zdjęć zarzyganego po kokardy Seby na studniówce, niż do artystycznego portretu.
Mimo to jest pewna przewaga smartfona nad lustrzanką. Lustrzanką nigdzie nie zadzwonimy...


Mimo smartfonowego szału lustrzanki żyją i żyć będą, choć różowo nie jest.
Fotografów namnożyło się tylu, że od paru lat odnotowuje spadek cen usług.


Dołujący rynek fotografii powoduje, że pakowanie większej gotówki w coraz droższy sprzęt nie ma zbytniego sensu, bo przeciętny klient przeważnie ma w dupie fakt, czy portrety które zrobiłeś, wykonane są profesjonalną „L-ką”, czy szkłem za trzysta złotych.
Dylematy sprzętowe rozgrywają się głównie pomiędzy onanistami sprzętowymi na forach fotograficznych. Klient, zamiast studiować zdjęcie w poszukiwaniu ewentualnych szumów, rzuca szybko okiem i już wie, czy zdjęcia mu się podobają, czy nie. Ma być ładnie i tanio.
A trudno być tanim, gdy na same obiektywy wydałeś dwadzieścia tysięcy złotych…


Sfrustrowani i często bezrobotni „lustrzankowcy” dla zabicia czasu, od czasu do czasu organizują sobie tak zwane warsztaty fotograficzne.
Warsztaty te polegają głównie na fotografowaniu siebie nawzajem, lub nagiej, bądź półnagiej modelki, oraz na suto zakrapianych alkoholem dyskusjach o tym, jak ciężko żyć z fotografii.
Po warsztatach każdy z uczestników ma spory zestaw podobnych zdjęć tej samej modelki, potężnego kaca, i porysowane szkła...



 Mają jednak smartfony niebagatelną zaletę, i przewagę nad większością aparatów fotograficznych.
 Są dosłownie wszędzie...
  

To dzięki nim, codziennie w necie możemy obejrzeć tysiące niebanalnych ujęć.
Pomijając popularne selfie i tony śmieci z imprez...
 



Zdarzają się też prawdziwe perełki, które w tysiącach kopii krążą potem w necie.
W zasadzie każdy z nas może pewnego dnia uchwycić moment, o jakim marzą profesjonalni reporterzy, którzy już odczuwają oddech "telefonicznej" konkurencji.
I  właśnie w masie fotografujących przypadkowych świadków zdarzeń, upatruję największą szansę i zaletę smartfonów.
W reporterce nieistotna jest jakość zdjęcia, tylko refleks i czujne oko, a na wysokiej jakości portrety, zawsze będzie zbyt, więc głowa do góry.
Nie taki diabeł straszny, jak go malują...


5 komentarzy:

  1. Oj, nie lubię zdjęć ze smartphonówek. Przecież to gołym okiem widac, że sztuczne zdjęcie jest, jak cholera. A jeszcze jak mi przyjdzie oglądać 3456 zdjęć wykonanych kompaktem lub smartphonem z urlopu znajomych... to od razu nalewam pełną szklankę wódki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...bo więcej mamy cykaczy, niż fotografów... :)

      Usuń
  2. "Czy zabiją fotografię?" - Fotografii nie zabiją nigdy, a robienie zdjęć już dawno opanowały smartfony. I nie ma się co dziwić skoro smartfony posiadają lepsze aparaty niż nie jedna cyfrówka. Po co więc mieć cyfrówkę do "cykania" fotek skoro smartfony są wyposażone w rewelacyjne aparaty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "smartfony posiadają lepsze aparaty niż nie jedna cyfrówka" - bo mają więcej pikseli?
      Nie ma takiej opcji, żeby smartfon z "obiektywem" o średnicy ptasiego odbytu miał możliwość konkurowania nawet z tanią małpką, nie wspomniawszy już o lustrzankach.
      Nie w ilości pikseli tkwi jakość, a w wielkości matrycy i jakości obiektywu.
      To, że na ekranie telefonu zdjęcia wyglądają fajnie, nie znaczy że takie są. Spróbuj zrobić z nich odbitkę, a wtedy pożałujesz, że napisałeś ten post :)
      Pozdrawiam...

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy temat. Ja natomiast na stronie https://smartfonyporadnik.pl/ czytałam, że aparaty w telefonach są już bardzo wysokiej jakości.

    OdpowiedzUsuń

Lekkie, wakacyjne opowiadanko...

  Kończę nową książkę i w ramach odpoczynku od niej, wyskrobałem opowiadanie. Może komuś dobrze zrobi na głowę, może kogoś zrelaksuje, a nie...

Najchętniej czytane