Bigos z herbatnikami, czyli cyniczno ironiczny przegląd niedawnych wydarzeń...


Tyle się zadziało w moim życiu, że zupełnie nie miałem czasu na uzupełnianie bloga. Na szczęście zakładałem go tylko z czystej przyjemności pisania bez gonienia za popularnością, więc skoro nic nie pisałem, widocznie nie miałem na to ochoty…
W międzyczasie w moim życiu oraz w Polsce i na świecie wydarzyło się tyle różnych rzeczy, że warto, choć w skrócie o nich wspomnieć.
Zacznę od wydarzeń sportowych, czyli szaleństwo Euro 2016. 
Troszkę się narażę, ale trudno.

Nie jestem entuzjastą polskiego futbolu, który uważam za wyjątkowo bezpłciowy, który bardziej przypominał mi walkę z uporczywym zatwardzeniem niż błyskotliwą grę, ale trudno nie pochwalić naszej reprezentacji po pierwsze za to, że w ogóle zakwalifikowali się na Euro, po drugie, że udało im się wyjść z grupy. Dla wielu jest to ogromny sukces, dla mnie to taki sam wyczyn jak to, że dziecko przestało raczkować i zaczyna uczyć się chodzić. 
Za to z ogromną przyjemnością przyglądałem się patriotycznemu szałowi, który ogarnął Polskę, w tym moich znajomych. Niektórzy z nich, którzy do tej pory mieli wyjeb… na sport a piłkę w szczególności, kupowali szaliki z polskim orłem. Apetyt na sukces wzrastał z każdym dniem, a duch patriotyzmu dotykał w zasadzie każdego i wszędzie...


Polacy pokochali piłkarzy. Na bieżąco byłem informowany o tym co danego dnia jedli na śniadanie, o której kładli się spać, na szczęście nie informowano mnie o konsystencji porannych stolców Lewandowskiego.
Do rangi boga wywindowano łysego obrońcę Pazdana i pocieszali Błaszczykowskiego, który spieprzył być może kluczowy rzut karny, ale nikt chyba tylko poza mną nie narzekał na występ naszej reprezentacji. 

Zresztą jak się wczoraj okazało, przerżnęliśmy z mistrzami Europy, więc wstydu nie ma, ale gdzieś
głęboko czuć pewien niedosyt. Ja też go czułem, bo nagle siadł patriotyczny nastrój i zbiorowe podniecenie...
Na szczęście nasi lekkoatleci odnotowali sukces niebywały. W mistrzostwach Europy w Amsterdamie zgarnęli najwięcej medali. Nigdy przedtem tak dobrze z nami nie było...



Owszem, w mediach o tym z dumą wspomniano, ale lekkoatletyka, mimo że królowa sportu, jakoś nie ma u nas specjalnego wzięcia, i nie mam pojęcia dlaczego. Widocznie wolimy jarać się sportowcami, którzy mają na brzuchach sześciopaki, nie noszą okularów, odnieśli sukces finansowy i występują w reklamach...
Sport odfajkowałem, przechodzę do polityki.
Szczyt NATO w Warszawie w wydaniu PiS to było coś. Szalony Antoni, który potencjalnych zamachowców widzi nawet w szklance z herbatą, zablokował Warszawę tak, że wyglądała jak po ataku nuklearnym. 



Mogę zrozumieć rangę tego wydarzenia, ale na Boga, sparaliżować stolicę po to, żeby pochwalić się, jak bardzo jesteśmy przygotowani na ewentualnych terrorystów, to gruba przesada. Zwłaszcza że dla terrorystów jesteśmy równie "atrakcyjni" jak Anna Grodzka w stringach...
W trakcie szczytu prezydent Duda z miną dziecka przyłapanego na wyżeraniu nutelli dowiedział się od prezydenta Obamy, że dzięki rządom PiS Polska zmierza do faszyzmu,


...natomiast z rozdawanych w trakcie szczytu ulotek, jego uczestnicy mogli się dowiedzieć o zamachu smoleńskim, który zamachem jednak nie był, a z wystawy fotograficznej, że wejście Polski do NATO zawdzięczamy prezesowi Kaczyńskiemu.
Oburzony Internet zaszumiał i wkrótce okazało się, że prezesowi Kaczyńskiemu zawdzięczamy dużo więcej, i że jest postacią wyjątkową i to na niewyobrażalną skalę…





Kolejnym wydarzeniem tym razem ze świata mody, był nowy entourage naszego prezydenta. Oczywiście nie obyło się bez szyderstwa ze strony ludzi gorszego sortu…



No i nieszczęsny Brexit który podzielił Brytyjczyków,


...i pokazał, że przeciętny Brytol nie życzy sobie bycia w EU. 
Że chce, żeby było jak dawniej. Żeby nie musiał wychodzić z domu, tylko chlać cydr, tyć, oglądać losy rodziny Kardashianów i czekać na benefity za sam fakt, że jest obywatelem Imperium.


Szczerze mówiąc, ucieszyłem się Brexitem, bo choć nie dotyka mnie on osobiście, to w ramach solidarności z tymi których dotyka, z czystym sumieniem mogę wreszcie zwinąć do Polski na stałe.
Bo miłość do Ojczyzny nie zmalała ani na jotę, a po niedawnym tygodniowym wypadzie do Warszawy nabrała rumieńców i rozpaliła serce, mimo świadomości że to najtrudniejszy związek w moim życiu...

Tak się złożyło, że zamiast sielanki najpierw trafiłem w środek marszu KOD, a krótko potem na przemarsz gejów i lesbijek, których chroniły oddziały groźnie wyglądającej policji. W międzyczasie udało mi się natrafić na wyjątkowo skromne, dwuosobowe obchody miesięcznicy smoleńskiej...





Sielankową Warszawę musiałem organizować sobie sam za pomocą dawki porannej kawy, prasy i papierosów. A wszystko to w asyście przepięknej czerwcowej pogody…



Kończę mój przegląd wydarzeń i przypominam, że niebawem czeka nas kolejne ważne wydarzenie, tym razem na szczęście w Krakowie…


Lekkie, wakacyjne opowiadanko...

  Kończę nową książkę i w ramach odpoczynku od niej, wyskrobałem opowiadanie. Może komuś dobrze zrobi na głowę, może kogoś zrelaksuje, a nie...

Najchętniej czytane