- Bardzo proszę! Niech pani siada. Mam wrażenie, że los
nieprzypadkowo wybrał to miejsce właśnie przy moim stoliku. Wierzy pani w
przeznaczenie?
- Dziękuję panu bardzo. Los wybrał jednak przypadkowo. To było jedyne wolne miejsce w tej kawiarni. I nie nie wierzę w przeznaczenie. Raczej w przypadki.
Proszę się nie obrażać i jeszcze raz dziękuję za miejsce. Ale ja sie tu przyszłam napić, meile
przejrzeć. Nie bardzo mam nastrój na
ezoteryczne rozważania. To jak?
Przysiądę się, nie będę przeszkadzać.
- Pani? Przeszkadzać? No wie pani? Czuję się zaszczycony
pani obecnością. Ja jednak wierzę w przeznaczenie. Przecież na pani miejscu mógłby
teraz siedzieć jakiś pustak ze wsi. A pani jest prawdziwą damą. Meile
przejrzeć... No i to słownictwo, ezoteryczne... O urodzie już nie wspomnę, bo
jeszcze się na tyle nie znamy... A swoją drogą, mam kuzyna pod Łomżą, i on też
potrafi sprawdzać meile. To musi być wyczerpujące zajęcie. Czyż nie?
- Pan coś mówił.. nie jestem pewna, ale chyba do mnie.
Zechce pan powtórzyć?
- Mówiłem że mam kuzyna pod Łomżą...
- Kuzyna.... to bardzo ładnie z pana strony.
- Cóż... Tak się złożyło. Ogólnie jestem miłym i lubianym
człowiekiem. A wie pani? Mają tu bardzo tanią kawę. Pozwoli pani że jej
zaproponuję?
- Widzi pan.... ja nie pijam kawy... taniej....
- Mogę kupić pani dwie i wtedy wyjdzie drożej... Przepraszam
że przeszkadzam, a co pani robi w święta? Bo ja na przykład spędzam je sam. Tak
się złożyło...
- Też nie bardzo.... herbatkę raczej. z koniaczkiem. ale naprawdę proszę się nie
kłopotać. ja mam pieniądze. Święta? Święta z mężem. W Aspen.
- To pani ma męża? No kto by pomyślał... Taka młoda i już ma
męża...
- Mam, proszę pana. Ja przepraszam, ale naprawdę muszę te
maile. Kelner? Herbatę i koniak poproszę.
- Ale wie pani, że nic nie trwa wiecznie... Dzisiaj go pani
ma, a jutro kto wie, co może się zdarzyć. Powiadają że najpiękniejsze miłości
czekają za rogiem... Miałem kiedyś żonę. Stare dzieje... Wszystko układało się
perfekcyjnie, do czasu kiedy nie zacząłem łysieć... Ale proszę sobie nie
przeszkadzać. A wie pani? Też kiedyś piłem koniak...A to Aspen to daleko od
Łomży?
- To mój czwarty mąż,
więc wiem, że nic nie trwa wiecznie. Aspen jest niedaleko Łomży. Właściwie to nawet blisko. Zależy czym jechać. Mój obecny mąż też jest
łysy. Nawet to lubię.
- No proszę... Czyli jak to mówią, każda potwora znajdzie
swego amatora... Cóż, ja nie miałem takiego szczęścia... Nie chce pani pączka
od czarującego nieznajomego tajemniczego mężczyzny?
- Znaczy od kogo?
- No ode mnie..
- O! Herbatka..... i koniaczek. Widzi Pan, jak piję, to nie zagryzam.
- No trudno. A wracając do rozmowy, mówiła pani, że nie
wierzy w przeznaczenie. Ja też tak myślałem, dopóki nie zacząłem przeznaczać
drobnych kwot na alkohol. I wie pani co? To szalenie przyjemne uczucie...
- To może koniaku?
- Gdzieżbym śmiał. Od pewnego czasu stałem się abstynentem.
Pomyślałem że zostanę pisarzem. Nic wielkiego, ale czasem rozpiera mnie
wyobraźnia i muszę przelać to na papier. Zresztą, poproszę... Ale tylko lampkę
jeśli można. Mam nadzieję, że nie przeszkadza pani, że jestem pisarzem?
- Pisarzem? Pomyślał pan i nim został? I dlatego przesiaduje
pan po knajpach i podrywa starsze, bogate kobiety? To w ramach tej
rozpierającej wyobraźni? Kelner! Koniak dla pana!
- Wiem że brzmi to dla pani pretensjonalnie...
- Szczerze? No bardzo. bo ja nawet nie wiem, czy pan jest
pisarzem, czy pan CHCE być pisarzem. Na zdrowie!
- Podrywam? Nie... Po prostu lubię kontakt z ludźmi....
Ułatwia mi to pisanie i twórczo zapładnia.
Tak, jestem pisarzem, ale wolę o tym nie mówić. Wie
pani jacy ludzie potrafią być podli i zawistni... Na zdrowie...
- Kelner! Jeszcze jeden. Dla pana i dla mnie I dlatego, że
lubi pan mieć kontakt z ludźmi obsypuje mnie pan tanimi (proszę się ze mną
zgodzić) komplementami?
- Oj tam tanimi od razu.. Po prostu obserwuję panią i
próbuję wyczytać pani życie z pani oczu... My ludzie kultury patrzymy na ludzi
inaczej niż proktolodzy... Wydaje mi się, że jest pani niespełniona i troszkę nieszczęśliwa...
- Sugeruje pan, że ludzie dzielą się na tych, którzy
zaglądają w oczy i excuse le mot - w dupę?
- Po co aż takie mocne słowa i to z tak pięknych ust? Widzę,
że zna pani francuski.. Ech...
Przypomniała mi pani piękne, czasy. Bywało się w
Paryżu, oj bywało... Te wystawne przyjęcia, kabarety, nieprzespane noce, to szalone życie bon vivanta... Stare dzieje...
- I widzi pan w moich oczach niespełnienie..... nieszczęście....
to takie banalne.... Każdą kobietę próbujecie rozpuścić gadką o niespełnieniu i
nieszczęściu. To pana zdaniem takie.... takie literackie?
- Skądże znowu. Zabiegane nie dostrzegacie dziecka które w
każdym z was drzemie. Ja je dostrzegam. Udaje pani silną kobietę a ja widzę
przestraszonego wróbelka na deszczu... To moje widzenie jest takie bardziej literackie...Można
jeszcze troszkę koniaku?
- Kelner! Podwójny dla pana! Aha.... i pan chce porobić za
ciepły, bezpieczny karmnik..... pan wybaczy, ale mój mąż, Tadeusz jest o niebo
od pana lepszy w tym.... karmnikowaniu... pan wie ilu takich
"literatów" próbowało mnie naciągnąć i zaciągnąć wmawiając mi, że
jestem "wróbelkiem na deszczu", choć nie wyglądam?
- Ekhm... To mówi pani, że jest mężatką?
- A pan po koniaku ma ataki sklerozy? Przecież rozmawialiśmy
o tym na początku.... Jak tylko się przysiadłam, a pan zaczął roztaczać swoje
czary....
- Oj tam czary od razu... Lubię kontakt z człowiekiem...Lubię
się czasem otworzyć, żeby nie zwariować od nadmiaru pomysłów. Lubię…
- Tetmajer z Wąchocka...
- Proszę?
- Nic, nic…Proszę kontynuować… To przejdźmy do konkretów. Co
pan napisał, i gdzie można pana poczytać? Bo musi pan wiedzieć, że mój mąż Tadeusz
jest wydawcą.
- Z tym akurat może być problem, bo moja pracownia niedawno
spłonęła, a wraz z nią moja twórczość. Większość życia jestem prześladowany
przez Zły Los.... Słyszała pani o pożarze na Grzybowskiej?
- Czyli... spłonęło wszystko, co pan napisał..... Wszyscy, wy "literaci"
powtarzacie to samo.... Tomy spisane... i nieszczęsna iskra....
- Widocznie jakiś znak od Boga. Może po prostu świat boi się
nas, bo odkrywamy jego tajemnice? Wie pani. My literaci i poeci grzebiemy w zakamarkach ludzkich
dusz i czasem dogrzebujemy się strasznych rzeczy. Bardzo przepraszam, ale wolę
o tym teraz nie mówić. Jak zamówi pani dla mnie jeszcze jedną lampkę, powiem
pani coś, czego jeszcze nikomu nie mówiłem... Pani się teraz ze mnie śmieje,
czy się do mnie uśmiecha?
- A mi się wydaje, że nic pan nie napisał.... że pan łazi po
tych knajpach i za przeproszeniem .... robi z siebie demiurga, a jest pan jednym
z setek bezrobotnych pochłaniaczy "TVP Kultura".... Kelner! Podwójny dla pana, dla mnie pojedynczy
i herbata!
- Źle mnie pani ocenia, ale nie mam pani za złe, bo jest
pani jeszcze młoda, niedoświadczona i panie nie wie...
- Zamówiłam kolejną lampkę.... To proszę mnie oświecić, bo
mam jeszcze tylko 20 minut, więc proszę, proszę... o czym nie wiem, Panie
Literacie?
- Proszę się nachylić. Nie chcę mówić głośno, bo od tego
może zależeć bezpieczeństwo Państwa. Jestem w trakcie budowy Wehikułu Czasu... Prace
są prawie na ukończeniu. Tylko proszę o tym nikomu ani słowa…
- Przepraszam na chwilkę, telefon mi dzwoni… - tak Joasiu, 24.000.... nie, nie widzę
inaczej. No to się kurwa Joasiu zepnij, bo takich jak jak ty księgowych mam w
kolejce 15. Przepraszam pana, już się nachylam.
- Więc jak mówiłem, kończę ten Wekihuł, Wehikuł, to urządzenie znaczy. Mogę jeszcze
koniaku? ...i razem z kuzynem z którym ten Wihekuł budujemy, chcemy
się przenieść w przeszłość. Więc jak pani sobie życzy, mogę panią ze sobą
zabrać.
- To miłe. Przepraszam na chwilkę, znowu telefon…
- Jasiu.... nie pierdol, że się nie da.
Jak w Poznaniu? Miało być w Warszawie???? Jak nie umiesz podstawowych spraw
ogarnąć, to ja ich za Ciebie nie ogarnę!!!
- O! Jest już pański koniak. Jak Pan ma właściwie na imię?
- Ja?
- No przecież swoje to ja znam…
- Piotruś. Dla znajomych. Dla obcych Pan Piotr. Zauważyłem
że ma pani bardzo ładny telefon. Krajowy?
- Oczywiście że krajowy. Firmy Eldom
- Bardzo ładny. I wygląda jak zagraniczny.
Więc wracając do tematu, to ja z kuzynem chcemy pojechać do Warszawy do
roku 1967 na koncert Rolling Stonesów, bo kuzyn bardzo lubi Rolling Stonesów i ma sentyment do lat sześćdziesiątych.
Naprawdę bardzo ładny telefon. Polak jak chce to potrafi... Leci pani z nami?
- Rolling Stones'ów..... wie pan? Nie, nie chcę. Znaczy, nie
lecę
- A na co chce pani polecieć? Może pani boi się latania? Mam
aviomarin…
- Chwileczkę, telefon mi dzwoni…
- Tadziu, nigdzie nie jestem. W Arkadii
jestem, Tak będę. Nie, nie wiem o której. No pa!
Może, nie wiem.... na
koncert.... czegoś polskiego....
- Karin Stanek? Violetty Villas? Nie ma sprawy
- Na Foga to może i bym....
- Jak będę chciał, to zabiorę cię na występ Hanki Ordonówny.
Mówisz masz... Mogę jeszcze koniaku?
- Proszę zabrać tę rękę z mojego kolana. Kelner! Koniak dla
pana!
- Przepraszam, myślałem o swoim kolanie a złapałem pani...
- A może pan zabrać?
- W zasadzie mógłbym, ale jeszcze nie podjąłem decyzji...
- Przepraszam, znowu telefon - nie Jeremi, nie podjadę po ciebie do szkoły, zadzwoń po Augusta. Ojca
już chyba podwiózł, gdzie miał podwieźć. Nie zawracaj mi teraz dziecko dupy,
zajęta jestem!!!!
A niech to.... niech pan sobie
potrzyma.... nic mi nie ubędzie...
- Jeremi? Mówiła pani Jeremi? To imię czy marka samochodu?
- Proszę pana, ja się będę musiała zbierać.... pan
potrzebuje pieniędzy? Niech pan powie, żaden wstyd...
- Próbuje mnie pani obrażać, i zamknąć usta pieniędzmi.
Pieniądze szczęścia nie dają.
Ale jak ma pani za dużo, to nie odmówię. Może na jakieś zwierzę wpłacę, albo sieroty?
Lubi pani sieroty?
- A co tu jest do lubienia? Sierota to sierota… Dobra. W
portfelu gotówki mam 2,500. Mogę panu dać. To co? Bo ja się muszę zbierać.... Naprawdę.
I niech pan weźmie tę rękę..
- 2500 czego?
- Złotych polskich, aaa.... i jeszcze sto dolarów mam. Niech
się pan do mnie nie przytula!!!
- Kiedy ja teraz muszę sie przytulić... Muszę po prostu. W gruncie
rzeczy jestem bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Pracownia mi spłonęła, łańcuch
w rowerze mi spadł...
- Proszę pana ja rozumiem, ale ja się tylko przysiadłam. Herbatę
wypić, mały koniaczek. Tu są pieniądze. I wizytówka Tadeusza. Z mailem. Jak pan
coś pisze, pan podeśle. Ja muszę uciekać. I proszę nie płakać. Ludzie patrzą…
- Ludzie? A co mnie ludzie!!! Oni wszyscy mogą mnie proszę
pani, w dupę pocałować!
- Ja rozumiem.... proszę mnie puścić!
- Kiedy ja panią nie trzymam!
- Trzyma mnie pan... A ja chcę już iść. Proszę mnie nie
zmuszać, żebym poprosiła o pomoc obsługę.
- Obsługę? Szczuje mnie pani obsługą? Wie pani co oni mi
mogą? Wiecie co mi możecie? Tak wy! Pani i pan też! Wiecie? Gówno wiecie!
- Kelner! Proszę wezwać obsługę! Proszę pana!!!! I proszę mnie
nie szarpać za włosy!!!!!
swobodnie dialogowali:
Ola Rutkowska, jako Agata
Mariusz R, jako Piotr
opracowanie techniczne i graficzne: Mariusz R
Tomasz Knapik nie czytał tylko dlatego, że musiałby dzielić
dubbing z Krystyną Czubówną, a jest mizoginem