Pięć bezpiecznych, męskich zapachów

...po których twoja kobieta i koledzy z biura nie zwymiotują...



Kiedyś kupowanie zapachów było proste. W kiosku Ruch trafić można było „Warsa” lub „Brutala” i po problemie. W takiej sytuacji trudno było o indywidualizm, ale za komuny na bycie indywidualistą stać było tylko partyjnych sekretarzy i tych, którzy mieli rodzinę za zachodnią granicą.
Teraz półki w perfumeriach uginają się od setek flakonów, a co parę miesięcy dochodzą nowe, z coraz to bardziej wyrafinowaną nazwą i flakonem. Można się pogubić. Prawda?


Postaram się wam pomóc. Ponad dwadzieścia lat doświadczeń w testowaniu na ludziach (znajomych i nieznajomych) moich mniej lub bardziej udanych zakupów daje mi to prawo :)

Dlaczego akurat pięć zapachów? Nie wiem. Bo ręka ma pięć palców? Pięć, to moim zdaniem optymalna ilość flakonów, jaka powinna stać na półce. Jeden, to mimo wszystko troszkę za mało, a jeśli komuś pięć flakonów to za wiele, łatwo może wybrać sobie te dwa czy trzy z tych, które proponuję.
Są zapachy codzienne, wieczorowe, na lato, na zimę, no i zapach na randkę. Niełatwo znaleźć taki, który byłby mega uniwersalny. Poza tym jedno nawet przepiękne pachnidło szybko się znudzi.
Przy układaniu moich propozycji starałem się dobierać wody, które rzadko wywołają na „nosicielu” i „odbiorcach” odruch wymiotny, bądź irytujący. Nie uwzględniłem też zapachów niszowych, gdzie za 50ml przyjdzie zapłacić nawet od 500 zeta i więcej.


Te ostatnie czasem z ciekawości próbowałem i to, co przychodzi mi do głowy to „dziwaczność” otoczona nimbem wyjątkowości. Ja tego w każdym razie nie łykam...

Zdaję sobie sprawę, że wymienione poniżej wonie, „spece” określą jako „banalne” i  bezczelnie „meanstreamowe”, ale mam to w dupie, bo częściej dostaję komplementy za Azzaro Chrome, niż za uważanego za świętego Gucci Pour Homme. Żeby być precyzyjnym, za Gucciego byłem wyłącznie łajany, że śmierdzę jak dębowa trumna ołtarzu...
Więc nie przejmuję się krytyką osób, dla których wyznacznikiem jakości perfum jest ich dziwaczność. Niech się onanizują biografiami perfumiarzy.

A teraz konkrety:

Azzaro Chrome/ Azzaro Chrome Legend


 Zapach dość popularny, ale mimo swoich lat, chętnie odbierany przez kobiety. Aromatyczny, elegancki i lekki. Bardzo dobry na co dzień do biura, na upały, ale do marynarki też się nada. Chrome ma już prawie dwadzieścia lat, a nadal sprzedaje się jak ciepłe bułki. Tak, jak VW garbus. Azzaro Chrome jest upichcony na szybko, jest niedrogi, a dziewczynom stawia sutki jak lodowaty prysznic.
Trwałość bardzo dobra a cena stosunkowo śmieszna. Zwłaszcza w sklepach online. Polecam.

 Yves Saint Laurent L’Homme 


Mój ulubiony, ale w wersji EDT (woda toaletowa). 
Bardzo uniwersalny zapach z delikatnie napierdzielającą nutą imbirową. Gdybym miał go krótko scharakteryzować, napisałbym – subtelny, elegancki i uwodzicielski. O! napisałem J
Na mnie bardzo trwały i choć nie należy do zapachów najtańszych, polecam go, bo to prawdziwy "dawca komplementów", w dodatku świetnie się w nim czuję. Dla mojej skóry jest jak garnitur szyty na miarę przez krawca YSL.
Obiecałem sobie, że w trumnie też będę nim pachniał…


Jego wieczorowa wersja (La Nuit de L’Homme) od lat jest na liście zapachów najbardziej przyciągających kobiety. Jeśli więc zostałeś obdarzony urodą Quasimodo, będziesz rwał laski jak ruski dentysta siekacze. Żartowałem oczywiście J

Kenzo Pour Homme


Zapach ciepłej, morskiej plaży zaklęty w atomizerze. Nawet w gumofilcach, stojąc na pryzmie obornika, dzięki magii Kenzo teleportujesz się wprost na rozgrzany piasek karaibskiej plaży.
Pachnidło niegdyś popularne, potem jakby ucichł, więc jest szansa na indywidualizm. Japońcy stworzyli genialną kompozycję i jak widać ponadczasową. 
Jeden z niewielu zapachów, dzięki którym nawet w upale czuję się, jakby właśnie wychodził spod prysznica. Kenzo PH pomimo morskiego charakteru jest zapachem całorocznym, choć wolę go nosić wiosną i latem. Trwałość nieziemska…

Dolce&Gabbana Pour Homme 


Nieprzemijająca klasyka i raczej dla tych, którzy okres trądziku mają już za sobą. Jak dotąd, firmie D&G nic lepszego nie udało się stworzyć. Elegancja i męski sznyt w stylu współczesnym. Taki jest ten zapach. Mimo wielu jego „poprawionych” wersji każda z nich na szczęście nie zgubiła charakteru pierwowzoru (tego z chamską naklejką na flakonie).
D&G nie wydziera się w stylu – Ludzie!!! Kur**! Tu jestem i zajebiście pachnę!!!
D&G jest trwały i dyskretnie „donośny”. Używając tej wody, zostaniesz zapamiętany, jako - "kim jest ten cichy i elegancko pachnący człowiek pod ścianą?". I o to chodzi…

I na koniec coś mocniejszego. Na chłodne wieczory, ale i na randki.
Mógłbym pójść na łatwiznę i wyjechać z Paco Rabanne 1 Million, ale postanowiłem zaproponować coś, co poprzez pozorną prostotę wyróżni was z tłumu i zaczaruje wasze kobiety.
Kurtyna…

Yves Saint Laurent – Rive Gauche


Rive Gauche to bezkompromisowa męskość, a w zasadzie samczość w atawistycznym wręcz stylu, choć we współczesnej odsłonie. Mimo zamierzonego oldschool'u nie wali dziadem.
Kojarzy mi się z zapachem faceta, który wyszedł właśnie z łazienki po porannym goleniu. Zapach gładko ogolonej, wilgotnej jeszcze męskiej skóry, z resztkami pianki do golenia tu i ówdzie, połączonej z zapachem mydła i wyciągiem z pobudzonego samca. Rive Gauche to zapachowy mocarz, dlatego trzeba uważać z aplikacją, żeby nie przesadzić i pachnieć jak fryzjer spod Zambrowa po pracowitej dniówce.
Trwałość i projekcja dwudniowa. Oczarował mnie niskim "głosem" i szorstką osobowością. Zdecydowanie nie dla "mientkich" chłoptasi spędzających wolny czas w solarium, albo u kosmetyczki.
Jeśli dodam, że kobietom się podoba, to powiem naprawdę niewiele.
Uwaga! Na powyższej ilustracji umieściłem dwie wersje zapachu. Ta z prawej w zasadzie zniknęła z rynku, ale ze względu na „odrastającą” popularność, YSL wypuścił wersję w bardziej wymyślnym flakonie. Niełatwo go dostać, ale wierzcie mi, że warto poszukać...


O zapachach mógłbym pisać bez końca, ale skoro miało być ich pięć, jest pięć. Oczywiście, mój wybór nie musi pokrywać się z waszym, ale próbowałem pomóc. Wybrałem zapachy dobre i bezpieczne.
Bezpieczne, bo ryzyko, że po użyciu któregoś z nich twoja kobieta, zamiast cię przytulić, zwymiotuje na spodnie jest praktycznie zerowe. 


I jeszcze jedna uwaga. Jeśli odwiedzacie perfumerie, nie testujcie perfum na blotterze (paski papieru), tylko na własnej skórze. Tylko wtedy dowiecie się, jak dany zapach współpracuje z waszym ciałem.


I to wszystko na dziś. Mam nadzieję, że choć troszkę pomogłem. Przynajmniej się starałem. 
Job done. Idę zaparzyć sobie kawy... 

32 komentarze:

  1. Witam. Zgadzam się w pełni.

    Azzaro Chrome działa na kobiety w każdym wieku.
    Fajny blog.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieumiejętnie dawkowanym Kenzo można zabić. Dla mnie to zaskoczenie w tym zestawie.
    A słuchaj dałeś fotke z Rihanną z jej reklamy Rogue Man, który to zbiera dobre recenzje czy tam u Was jest to coś dostępne? Jak pachnie?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praktycznie wszystko w nadmiarze może zabić. Nie tylko Kenzo.
      A fotkę Rihanny wrzuciłem, tylko po to, żeby zobrazować pozytywne skutki dobrze dobranego zapachu.
      Samego Roque Man nie wąchałem.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Jeżeli dałeś w zestawie Kenzo pour Homme to dla mnie wyznacznik, że masz dobry gust :-)

      Usuń
  3. Twoje recenzje Roq chodzą po allegro http://allegro.pl/yves-saint-laurent-rive-gauche-super-zapach-i5351114024.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie się czytało.
    W sumie dość banalne, ale całkiem niezłe zapachy - w 60% zgadzam się z Tobą.
    Dalczego w 60? Bo Rive Gauche jest znacznie powyżej przedstawionej tu średniej.
    A Chrome to sztuczne gówno. Kiedyś się takie podkładało komuś dla kawału.

    OdpowiedzUsuń
  5. A myślisz, że te wszystkie Guerlain'y i Gucci to naturalne zapachy?
    Różnica polega na tym, że Chrome po prostu ludziom się podoba, bo to naprawdę dobry zapach, i sprzedaje się doskonale od wielu lat.
    Teoria, że drogie, wydumane zapachy są lepsze od Chrome bo są drogie i wydumane, nie robi na mnie wrażenia.
    Jak Chrome będzie kosztował tyle co Prada Infusion czy Dior Homme, też go będę kupował, bo nie w cenie tkwi tajemnica powodzenia Chrome, a w ponadczasowej kompozycji...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie sugeruję się w tym przypadku ceną.
    Znam wiele zapachów "do setki", które pachną dobrze i naturalnie, choć zapewne naturalne nie są.
    Chrome niszczy mi nos syntetykiem. Wąchany z daleka jest ok. Noszony - po prostu mnie męczy.
    A że się podoba ludziom, to ryzykowny argument, bo ludzom się wiele rzeczy podoba - majteczki w kropeczki, prezydent Duda, filmy z Szycem i Karolakiem... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałeś "Chrome niszczy MI nos syntetykiem. Noszony - po prostu MNIE męczy.
      Mnie niszczą i męczą krewetki, kalarepa i Azzaro Pour Homme, ale nie odważę się napisać, że to gówno, bo tym samym obrażam tych którzy akurat to lubią...

      Usuń
  7. Masz rację - to MOJA opinia.
    Natomiast co do obrazania - hmm... z tego co wiem, pisujesz raczej dosadnie i nie przejmujesz się, co o tym pomyślą ci, co akurat czegoś tam używają.
    Nie sądziłem więc, że poczujesz się urażony.
    Jeśli jednak się poczułeś, to przepraszam i prostuję: Chrome to świetny zapach, ale ja go nie trawię, bo nie jestem muchą ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od kiedy noszę w kieszeni kastet i paralizator, nie obrażam się na nikogo... :)

      Usuń
    2. Cześć.
      Podczas wakacji postanowiłem coś kupić bez cła. Podsunąłem Azzaro Chrome razem z there hermes, azzaro pour homme , guerlain vetiver , kenzo pour homme ,dziewczynom z którymi byłem(nie wiedziały co to i za ile) . Bez zastanowienia wybrały Azzaro Chrome. Po kilku godzinach znowu wybrały Azzaro Chrome. Kupiłem Chrome . Po powrocie do kraju zebrałem kilka komplementów od koleżanek w pracy i dokupiłem dużą butlę. Poprosiłem elegancką właścicielkę sklepu, aby zaproponowała mi coś „lepszego”, bardziej eleganckiego na lato. Zdziwiona odpowiedziała mi, że właśnie kupiłem taki świeży- ziołowy zapach. Mogła przecież więcej zarobić sprzedając mi jeszcze diora. Ciekawe jest to, że nigdy nie spotkałem nikogo pachnącego azzaro chrome. Za to często dolce gabbana pour homme, ale mi to nie przeszkadza. Teatr STU, Zatoka Wraku, muzyka Chopina, niektóre utwory disco polo są popularne i też bardzo lubię. Miałem kilkanaście zapachów, ale mnie nie ruszały. Mnie męczy terre d'hermes(boli mnie głowa), ale szanuję ludzi którzy tym pachną.

      Azzaro chrome jest dobrym zapachem na lato. Pięknie pachnie latem, czysto, lekko, ujmująco, pociągająco , pozytywnie i przyjemnie. Kluczem jest rozsądna aplikacja. Kawałek ciasta jest smaczny, ale całe ciasto mdłe. Ma bardzo dobre parametry. Podobnie jak Kenzo( swoją drogą ciekawe doświadczenie, obok polo zielonego).

      „A historii tego swetra i tak byś nie zrozumiał”
      „Chłopaki nie płaczą”- Grucha słynny filozof
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. ... historii tego swetra niektórzy nawet nie chcą zrozumieć.
      Zwłaszcza "koneserzy zapachów", do których coś co jest lubiane i popularne, z definicji jest śmieciem. Dziwna filozofia...
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Ja nie trawię Chrome nie dlatego, że jest tani, popularny, czy że podba się KOBIETĄ ;-).
    Nie chcę się też dowartościować wieszając na nim psy i zapisać się na siłę do "koneserów zapachów".
    Ja go nie trawię, bo jest megasztuczny i to po prostu czuć.
    Bez problemu noszę wiele tańszych od Chrome zapachów, więc nie chodzi o przedłużanie penisa ceną perfum.
    Dla mnie jest sztuczny i nikt mi nie wmówi, "że białe jest białe, a czarne - czarne"
    Po użyciu Chrome czułem się tak, jakbym sporządził sobie pachnidło z olejków generycznych do odświeżaczy powietrza, które to polscy miłośnicy perfum mieszają z denaturą i mają tanie Szanele i Krystiany. Prawie.
    Reasumując - nie znajduję niczego ciekawego w historii tego swetra :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie, bo jeszcze się nie zdarzyło, żeby coś podobało się wszystkim.
      Jak to mówią, jeden lubi jak mu Cyganie grają, drugi jak mu buty śmierdzą...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Jakby Chrome był droższy, to byłby wynoszony pod niebiosa jaki on świetny a jakby nosił na sobie logo Dior albo A&F, to już w ogóle. Podobny efekt jak z tym Azzaro mam z Lacoste L.12.12 Blanc Niby zapach świeżego prania, ew. kolesia spod prysznica a komplementy zbiera i te kilka godzin trwałości ma. Podobno najnowszy Chrome ma już słabsze tzw. parametry (heh, się czyta fora, to się nasiąkło tą nomenklaturą ;d), ale co tam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam starego, chyba ośmioletniego Chrome, i kupionego dwa miesiące temu w perfumerii, i żadnych różnic ani w zapachu, a w trwałości nie zauważyłem. Kolejna miejska legenda "speców" od perfum.
      Tak że nie ma się czym przejmować :)

      Usuń
  10. Dzięki za uspokojenie :) Zastanawiam się jeszcze, czy La Nuit by się nadał na zapach codzienny zimą? Mam (prezent), ale leży w folii i się kurzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. La Nuit to wybitnie randkowo-imprezowy zapach. Szkoda go do pracy, czy zakupy kartofli. Poza tym, "La Nuit" po francusku znaczy "noc". Ale jeśli nie ma wyjścia, na zimę się nada jako codzienny zapach.

      Usuń
  11. Rzeczywiście Kenzo PH ostatnio coś skrył się w cieniu ale nie jest to chłopiec do bicia tylko przyczajony bullterrier.Parametry bardzo dobre.Miałem w sumie 3 flachy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Kenzo PH to arcydzieło. Nawet kiedy będzie w cieniu, zawsze będzie świecił blaskiem geniuszu...

      Usuń
    2. Obok Molecule 02 to jeden z moich ulubionych zapachów.

      Usuń
  12. Roq'u napiszesz jakiś tekst na temat ''niszy''? Jak myślisz,czy ona jest warta zachodu i cieżkiej kasy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, nie jestem fanem niszy. Zapachy niszowe które dotąd wąchałem są dla mnie zbyt dziwaczne i nie widzę sensu ich zakupu a tym bardziej za tak ciężką kasę.
      Oferta mainstreamu jest tak bogata, że tym bardziej nie widzę tegoż sensu.
      Takie jest moje zdanie :)

      Usuń
  13. Mam podobne zdanie.Nisza jest dla fanatyków przez duże F.Jak Roq napisał -''Dziwaczne" i tak w zasadzie jest.

    OdpowiedzUsuń
  14. Do Twojej listy zapachów bezpiecznych dodaję Moschino Uomo.Tyle lat na rynku a nic się nie zestarzał.Mało tego bije na łeb wiele nowych
    zapachów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się z tym zgodzić. Uomo mimo upływu lat trzyma się dzielnie.

      Usuń
  15. Powstawał jeszcze w latach kiedy zapachy tworzono nie tylko dla kasy.Jest bezpieczny ale i zarazem "ciepły''.

    OdpowiedzUsuń
  16. Minęło ponad 5 lat od tego posta a podane przez Ciebie Roq zapachy nadal świetnie się trzymają na rynku.Przypadek? Nie sądzę.
    W tym roku po kilku latach przerwy kupiłem Kenzo.
    Banan na mojej gębie był murowany.
    Lista zapachów jak najbardziej aktualna.
    Jeśli mam coś polecić od siebie to będą to:
    Versace Blue Jeans
    Ungaro Homme III
    Calvin Klein Truth
    Lanvin Sport
    Issey Miyake L'eau

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetnie. Zaczynajac czytać zabawilem sie w moje typy i mamy 3 takie same zapachy.ja bym dorzucił oczywiście klasycznego Isseya ktory jest dla mnie majstersztykiem. A co do Chroma mamy chyba podobne zdanie. Wiem ze może oklepany ale jest skubaniec dobry. I jakoś mi zawsze nastrój poprawia mimo ze ponoc taki malo wyszukany. Cóż , czas nas uczy pogody.

    OdpowiedzUsuń

Życie płata figle, czyli dwa lata przerwy w blogowaniu

Te trywialnie nazwane przeze mnie figle, to tragedia rodzinna i problemy zdrowotne, które na szczęście oddaliłem. W międzyczasie napisałem k...

Najchętniej czytane