A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - Spytał Krzyś, ściskając Misiowi łapkę - Co wtedy?
Miś drugą łapką z czułością zaczął czochrać Krzysiowe włosy. Potem uspokajająco poklepał go po karku i rzekł:
- Nic wielkiego Krzysiu. Nie będę tu siedział i czekał na ciebie, bo rozmawiałem z doktorem Bodzianowiczem i wiem o twoim zaawansowanym raku płuc. W sumie jestem zdziwiony tą diagnozą, bo razem z Prosiaczkiem obstawialiśmy raka prostaty, bo przecież nigdy nie jarałeś fajek. A siedzenie tu sobie i czekanie na Ciebie byłoby tylko stratą czasu. Mam swoje misiowe życie i jakieś plany na przyszłość, a bezczynne siedzenie na dupie i ocieranie łez w trakcie gapienia się w Twoje zdjęcie, ani Cię nie wskrzesi, ani nie spowoduje, że będę szczęśliwszym. Owszem, zawsze będziesz w mojej pamięci, bo kiedy się kogoś kocha, to ten ktoś nigdy nie znika, ale fizycznie i tak będziesz po Drugiej Stronie.
- Masz teraz parę miesięcy na to, żeby uporządkować swoje sprawy – kontynuował Miś. Jeśli naprawdę mnie kochasz, zamiast się mazać, mógłbyś pomyśleć o mojej przyszłości. Nie chcę niczego sugerować, ale wykupienie polisy „Moi bliscy” mogłoby w poważnym stopniu odciążyć mój skromny budżet. Pokryłoby to koszty Twojego pogrzebu, a przy okazji zabezpieczyć moją przyszłość.
Nie wyobrażam sobie, żebym ja – postać bądź co bądź bajkowa, miała się tłuc po pośredniakach... Poza tym, Prosiaczek poważnie myśli o studiowaniu psychologii. No! – Uśmiechnął się Miś, jednocześnie przytulając Krzysia. Głowa do góry! Chyba nie myślałeś, że będziesz żyć wiecznie? Nie maż się jak ciota. Pokaż, że masz jaja i odejdź z godnością. Jak mężczyzna...
Krzyś delikatnie uwolnił się z objęć Puchatka i wstydliwie ocierając łzy, patrząc w podłogę, szepnął:
- Nie doceniałem Twojego intelektu. Przepraszam, że nazywałem Cię głupim Misiem. Byłeś cwańszy, niż myślałem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz