Kolejny tydzień za nami. Ważny tydzień, bo upływał w
gorączce wyborów samorządowych. O
wyborach dowiedziałem się parę dni temu, kiedy stałem sobie pod światłami, a z plakatu na słupie zerkał na mnie młodziutki, chudy, łysy wzorzec milusiego do zesrania człowieczka o wyglądzie
obnośnego sprzedawcy płyt CD, lub rewelacyjnych, mrozoodpornych kalesonów na
baterie.
Dziś dowiedziałem się, że PiS przegonił PO. Kaczyński wykonał strategiczny manewr, zamknął dyżurne zwierzę w klatce, i od razu znalazło to odbicie w wynikach wyborów. To raczej zła wiadomość dla Macierewicza, bo Prezes zaczyna kojarzyć te zależności...
Dziś dowiedziałem się, że PiS przegonił PO. Kaczyński wykonał strategiczny manewr, zamknął dyżurne zwierzę w klatce, i od razu znalazło to odbicie w wynikach wyborów. To raczej zła wiadomość dla Macierewicza, bo Prezes zaczyna kojarzyć te zależności...
W sumie to wybory mnie walą, bo jedną nogą tkwię jeszcze poza granicami
Polski, ale „ukochana” stacja informacyjna TVN24 ma wreszcie swoją upragnioną
pożywkę. Wybuch wulkanu w Pardubicach, czy przejście prezydenta Obamy na Islam
nie zrobiłoby na nich takiego żadnego wrażenia jak wywiad z panem Romanem Kiesiem z
Mszany Dolnej, któremu poprzedni burmistrz obiecał szambo, a pan Roman do tej pory zmuszony
jest sikać do rzeki.
TVN24 to stacja, która choruje gdy na świecie panuje względny spokój. W
takich momentach gołym okiem widać dziennikarską bezradność, którą stara się
tuszować filmikami nagrywanymi przez niezdrowo podekscytowanych frajerów z serwisu
Kontakt24 będących jednocześnie darmowymi reporterami terenowymi. Mam wrażenie, że w
niedalekiej przyszłości stacja zacznie płacić widzom za aranżowanie pożarów,
pobić i potrąceń.
Póki co, ci z TVNu bardzo starają się być mega profesjonalni. Mając do dyspozycji naprawdę piękne studio o wymiarach boiska do piłki nożnej i interesujący zestaw twarzy, tworzą coś, co w prosty sposób wślizguje się w umysły gospodyń domowych. Dobrego dziennikarstwa jest w TVN24 tyle, co borowików na Saharze. Niedostatek ten nadrabiają wymyślnymi minami, wystudiowanymi pozami rodem z CNN i mizdrzeniem się do widzów. Przewrócona cysterna w okolicach Wąchocka wywołuje u mnie dreszcz, kiedy newsa ogłasza tubalnym głosem pani Anita Werner. Ów głos połączony jest z dramatycznym wytrzeszczem oczu mrożącym pingwiny. Jeśli do końca dnia nikt nie potrąci rowerzysty albo nie znajdzie borowika wielkości kapelusza Johna Wayne’a, do późnego wieczora będę wiedział wszystko na temat cystern, technologii ich wyrobu, uprawnień do kierowania nimi, oraz historię Wąchocka…
Pani Anita jest dla mnie zjawiskową osobą. Kobieta trzeba przyznać piękna, ale wywołanie u niej uśmiechu graniczy z cudem. Wzrostu jak na kobietę bardziej niż słusznego, doposażona przez naturę w głos, który w niskich rejestrach taki, że wągry same wychodzą z twarzy, powoduje, że mało kto próbuje z nią polemizować, bez narażenia się na efektowną blachę w czoło. Anita to przykład wzorcowej dominatorki, której ktoś kiedyś powiedział, że uśmiech ujmuje inteligencji. Ilekroć na nią patrzę, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że idealnym dla niej anturażem byłby czarny, obcisły lateksowy kostium, furażerka, owczarek niemiecki i skórzany pejcz.
Przeciwwagą dla Anity jest za to Jarosław Kuźniar o aparycji
„idealny mąż dla mojej córki”. Kuźniar jest niezdrowo pogodny i głównie się
uśmiecha. Przyparty przez rozmówcę do muru, uśmiecha się bardziej i nie próbuje
walczyć.
Widać, bardzo zależy mu na pracy, dlatego w uroczy sposób kładzie się
na pleckach, przebiera się za neutralną Szwajcarię i emituje dodatkowe porcje
uśmiechów w celu ostudzania atmosfery. W TVN pracuje już dość długo, więc
metoda bycia etatowym "uśmiechaczkiem" sprawdza się znakomicie.
Na kolejnym biegunie mamy Kamila Durczoka, któremu wmówiono, że jest
zajebisty kiedy walczy. I Kamil walczy. Głównie mimiką, którą zapewne
ćwiczy w domu, oglądając serwis CNN i kopiując miny ich dziennikarzy.
Kiedy dzień przed niedawnymi wyborami samorządowymi przy wtórze muzyki w stylu „Sensacje XX wieku” dramatycznym głosem zapowiadał rozpoczęcie
wieczoru wyborczego, robił takie miny, jakby ogłaszał wprowadzanie kartek na
piwo.
W pewnym momencie poczułem, że
jeśli Kamil będzie się bardziej nadymał, to pęknie.
Na szczęście człowiek ten ma coś niecoś do powiedzenia, dlatego staram się nie skupiać na jego komunikowaniu niewerbalnym.
Na szczęście człowiek ten ma coś niecoś do powiedzenia, dlatego staram się nie skupiać na jego komunikowaniu niewerbalnym.
Jak przystało na światową stację informacyjną, kierownictwo
TVN24 na jakimś zebraniu doszło do wniosku, że nie będzie ona miała światowego sznytu, jeśli nie zatrudni kogoś kolorowego, bo przecież w CNN ich
nie brakuje. Zatrudniono dyżurną Omenę i skierowano na odcinek meteo.
W tym momencie dzieło było już w zasadzie skończone…
A....... zapomniałbym o panu Morozowskim, który jest swoistym fenomenem. Niby dziennikarz, ale jego wiedza o polityce poziomem „nie wylata”
ponad poziom właścicielki osiedlowego magla.
Kiedy zaproszonemu do studia
gościowi zadaje jakieś pytanie, czuję dziwne
zażenowanie. Jakby zamiast pytanie puszcza coś na kształt głośnego bąka na wizji. Morozowski
bardzo chce wyglądać na inteligentnego. Tak bardzo, że niedawno sprawił sobie
nowe, zajebiste, dizajnerskie okulary. Strasznie mnie irytujące. Nie mogę na niego patrzeć, bo
wygląda w nich troszkę demonicznie, a czasem jak Józek z IVb, któremu złośliwe dzieci ciągle rozwalają
okulary, a jego mama z mozołem regularnie skleja je czarną taśmą izolacyjną…
Wiem. Czepiam się. Wychowany w PRL przyzwyczaiłem się do "Wiadomości" o 19:30. Ale TVN24 sam jest sobie winien. Skoro zdecydowali się wziąć na siebie misję bycia całodobową stacją informacyjną, mogli też zadbać o większy profesjonalizm i ciekawsze pomysły, a nie modlić się co rano o jakiś wypadek lub śmierć znanej osoby i całą dobę katować tym widzów.
Reporterzy tej stacji to temat na kabaret. Ci potrafią podejść do starszej kobiety, której całe gospodarstwo wraz z mężem i krowami właśnie spłonęło, i podsuwając jej mikrofon pod nos, z miną profesjonalisty zadać zajebiste pytanie w stylu - Pani Mario? Proszę nam powiedzieć, jak się pani teraz czuje?
Wiem, że TVN24 ma swoich zwolenników. Swego czasu moja matka potrafiła przez parę godzin śledzić obrady Sejmu przeplatane reklamami środków przeciw zatwardzeniu, ale mnie ten informacyjny bezład nie przekonuje. Od całodobowej amatorki wolę "Panoramę" lub nieśmiertelny, piętnastominutowy "Teleekspress" z Orłosiem, Krótko, atrakcyjnie i na temat...
naprawdę łudzisz się, że Jarek wyciągnie jakiekolwiek wnioski z tej lekcji? Oni cierpią na zbiorową "paranoję", więc Antek na dniach wróci z kolejną wizją... pewnie projekt obchodzenia dziesiętnicy smoleńskiej każdego miesiąca czeka już w biurku prezesa... jestem sromotnie zawiedziony rządami platformersów, ale powrót pisuarów to dla mnie katastrofa i uwstecznienie...
OdpowiedzUsuńSytuacja jest dla mnie równie stresująca. Już rozglądam się za małym, miłym domkiem gdzieś w środku Australii... :)
Usuńp.s. czemu zmieniłeś przepisywanie numerów domów jako autoryzację na recapcha? to strasznie irytujące i odstrasza komentujących...
OdpowiedzUsuńJa nie mam pojęcia, o czym Ty do mnie piszesz. Zielony jestem w blogach jak liście rzodkiewki... :)
UsuńJednak jestem bardziej błyskotliwy niż sądziłem. Zmieniłem ustawienia komentarzy i teraz powinno być OK.
UsuńUff... :)