Tych, które mnie uwiodły, znalazłoby się więcej, ale te poniższe działają na mnie jak afrodyzjaki. Wiem, co piszę, bo kiedy je poznałem, nie mogłem spać na brzuchu…
Wszystkie z wymienionych zapachów odbieram jako piękne, uwodzicielskie i z
klasą, choć różnią się charakterem.
Żeby uniknąć lania wody, przejdę do konkretów, bo mam do zrobienia zupę grzybową, a siedzenie przed kompem wcale mi tego nie ułatwia. No to jedziemy…
Żeby uniknąć lania wody, przejdę do konkretów, bo mam do zrobienia zupę grzybową, a siedzenie przed kompem wcale mi tego nie ułatwia. No to jedziemy…
Michael Kors Wonderlust
Wiem, że pewnych kołach zbliżonych do tzw. zmanierowanych znawców zapachów, zapachy Korsa uchodzą za wyroby dla sprzątaczek, ale wystarczy odrzucić dziwne uprzedzenia i powąchać Wondelust, żeby stwierdzić, że to kawał pięknie skomponowanych perfum.
Sprytna krzyżówka migdałów z jaśminem i drzewem kaszmirowym powoduje, że nogi mi się uginają, a hormony śpiewają jak pobudzony amfetaminą radziecki chór Aleksandrowa na obchodach rocznicy Rewolucji Październikowej.
Boże, jakież to uwodzicielskie…
Niczego
nie ma w nadmiarze, niczego nie brakuje. Do tego jego trwałość jest
więcej niż przyzwoita. Całość skutecznie podkręca libido jak poczwórna turbosprężarka.
Uwaga, na rynku występuje także wersja Sensual Essence, który mimo obiecującej nazwy, jest moim zdaniem znacznie mniej udanym zapachem…
Uwaga, na rynku występuje także wersja Sensual Essence, który mimo obiecującej nazwy, jest moim zdaniem znacznie mniej udanym zapachem…
Giorgio Armani Sun di Gioia
Ten zapach ma w sobie wszystko to, co w kobiecych perfumach cenię najbardziej.
Lekkość, subtelność i delikatność. Sun jest bardzo kobiecy i niesamowicie pociągający dla moich nozdrzy.
W dodatku uwalnia grzeszne myśli, jakie lęgną się w głowie faceta, który aż bulgoce od nagromadzonego testosteronu. Co ciekawe, najbardziej seksowne akordy wydaje z siebie po paru godzinach i przed zgaśnięciem.
Sun di Gioia jest mieszanką letniego luzu, frywolności, a jednocześnie powabu, elegancji i kobiecości w najlepszym wydaniu. Lato w płynie.
Taki zestaw musi robić wrażenie na facetach. I wierzcie mi, robi…
Przepiękny puder wyśmienicie podany. Dominujący, ale wraz z nim czuć delikatną
różę, jaśmin, kwiat pomarańczy i moje ukochane piżmo, które Narciso Rodriguez zazwyczaj serwuje w dużych dawkach, a które
działa na mnie niemiłosiernie, wprowadzając delikatne akcenty animalne.Poudree ma spokojną, wręcz intymną naturę i idealnie nadaje się do zbliżeń.
Jeśli wiecie, co mam na myśli. Cholernie udany zapach, choć moim zdaniem raczej
dla pań dojrzalszych. Siksy nie docenią Poudree, bo reagują jedynie na silne
bodźce…
Gucci Bloom
Po wielu latach eksperymentów z gniotem z serii Guilty, Gucci ku uciesze miłośników perfum, doszedł do wniosku, że ożywanie trupa nie ma jednak sensu i wygląda na to, że Bloom stanie się przełomem we właściwą stronę.
Odetchną akcjonariusze Gucciego, a przede wszystkim klientela, która powoli odwracała się od wyrobów perfumeryjnych tej firmy.
A teraz do brzegu…
Flakon Bloom doskonale dobrany do zawartości, a przy okazji piękny.
Bloom to także wariacja na temat pudru, ale nie puder gra w nim pierwsze skrzypce, a tuberoza i jaśmin. Całość wręcz kremowa i pięknie zharmonizowana.
Nie ma w tym zapachu żadnej rewolucji, ale czuć, że skomponowano go przepięknie. Tak jak Poudree Narciso, Gucci Bloom także widzę raczej na kobiecie dojrzalszej.
To zapach z klasą, na specjalne wypady. Dziurawe dżinsy i t-shirt nie bardzo do niego pasują.
Zapomniałem dodać, że jest też bardzo sexy. Tworzy przepiękną pudrowo-tuberozową aurę, w której terytorium chciałoby się wejść i nigdy z niej nie wychodzić.
Uwaga, tanio nie będzie, ale lepiej kupić setkę Bloom, niż parę tandetnych celebryckich słodziaczków, które tyle mają w sobie uroku, piękna i klasy, co Krystyna Pawłowicz na balu sylwestrowym…
Na tym kończę listą moich tegorocznych hitów, a z okazji Świąt, życzę Wam zdrowia i szczęścia, a także spełnienia marzeń, bo ja już powoli swoje spełniam, stąd moja rzadka obecność na blogu.
Ale niebawem znowu nabiorę rozpędu, bo wychodzę na prostą...