Podróbki perfum – fakty i mity, czyli my Polacy tak mamy, że lubimy niskie ceny...

...a potem płaczemy...
Gorący temat jak zawsze wtedy, kiedy wtapiamy niemałą kasę na badziew, który miał być „owiany tajemnicą i zainspirowany przez otwarte przestrzenie. Woń, w której prawie czuć niebieskie niebo, rozpostarte nad kamienistym krajobrazem skąpanej w gorącym słońcu pustyni”, która przez pierwsze piętnaście minut zdaje się być opisywaną wodą, po tym czasie, okazuje się śmierdzielem, przy którym tanie zapachy z „Biedry” pachną imponująco, kosztując przy tym niewiele więcej od kawałka pasztetowej…



Jako że żyjemy w zacofanym i biednym kraju, wielu z nas lubi otaczać się luksusem, pod warunkiem, że paradoksalnie będzie to tani luksus. Właśnie z tego powodu, naprzeciw naszym oczekiwaniom wychodzą wszelkiej maści szmaciarze i kombinatorzy, oferujący luksusowe i topowe zapachy za „konkurencyjną” cenę. Inaczej mówiąc, sami wyhodowaliśmy sobie tę żabę.
W krajach bogatszych od Polski, ktoś kto zapragnął wejść w posiadanie Dior’a Sauvage, bądź Chanel 5, po prostu udaje się od renomowanej perfumerii i… po prostu kupuje. 



Dziwne, prawda? Zajeżdża frajerstwem na kilometr. Jak można być takim idiotą i wydawać kilkaset zeta za flakonik, który my, znacznie sprytniejsi życiowo, możemy go kupić na portalu aukcyjnym za stówę? Przecież, jak utrzymują pasjonaci perfumiarstwa i "znafcy", płaci się tylko za markę, która pachnie głównie marketingowym wsadem, więc po co przepłacać?
Ano właśnie. I stąd ten dzisiejszy post…
Wystarczy odrobina logiki i rozsądku, żeby dojść do wniosku, że cuda zdarzają się przeważnie w filmach, literaturze i religii. Owszem, jak to w handlu bywa, czasem dochodzi do krótkotrwałych, nadzwyczaj korzystnych promocji zapachów, ale zauważcie, że ceny zapachów Dior’a czy Chanel, NIGDY nie ulegają takim wahaniom. Wynika to z polityki cenowej obu producentów i jeśli gdziekolwiek zobaczycie 50% obniżki na te zapachy, zachowajcie szczególną ostrożność.
Handel podróbkami i ich produkcja, dla wielu jest kuszącym źródłem szybkiego wzbogacenia się i mimo że w Polsce grozi za to do pięciu lat odsiadki, wielu cwaniaczków podejmuje to ryzyko, zwłaszcza że producenci fake’ów inwestują w technologie, dzięki którym, coraz trudniej odróżnić je od oryginałów. 
Jednak proces ich produkcji w warunkach garażowych może lekko odrzucić...









Piszę oczywiście o opakowaniach i flakonach tychże, bo idealnie podrobić sam zapach jest prawdopodobnie niemożliwe.
Skala tego procederu jest już tak duża, że jak grzyby po deszczu mnożą się „detektywi”, specjalizujący się w odróżnianiu podrób od oryginałów.



Blady strach padł na lica miłośników perfum, którzy poczęli wpadać w paranoje, zaśmiecając fora perfumeryjne zdjęciami zakupionych flakonów pytając, czy na pewno kupili oryginał, nawet jeśli zakupili je w legalnie i długo działającym na rynku sklepie internetowym. Wtedy pomyślałem, że trochę rozjaśnię umysły paranoików, co też niniejszym czynię…
Po pierwsze, nie wierzcie w to, że jakikolwiek sklep, zwłaszcza ten, który oprócz sklepu online, ma swoje placówki stacjonarne, latami zdobywał zaufanie klientów, inwestował w infrastrukturę, ryzykowałby handlem podróbami, za który grozi kara więzienia, a informacja w mediach o popełnionym przestępstwie byłby dla niego rynkową zagładą.
Musiałby być prowadzony przez kretynów albo kamikadze...
Mimo to zdarza mi się czytać pierdoły przeróżnych pasjonatów perfum i niedawnych klientów sklepu X czy Y, że właśnie sprzedano im podróbkę zapachu, bo pachnie krócej i inaczej, niż ten, który kupili dziesięć lat temu, zapominając lub nie wiedząc o zjawisku reformulacji, czyli modyfikacji jego składu.



Modyfikacje składu perfum mają różne źródła i przyczyny. Czasem wskrzesza się bardzo stare zapachy i odmładza je odejmując lub dodając pewne składniki, który usuną „zmarszczki” i uwspółcześnią jego nuty, czasem robi się to, żeby obniżyć koszty produkcji, a już na pewno zmuszeni są zastępować niektóre naturalne składniki syntetykami, bo takie są (kretyńskie) dyrektywy UE. Koniec i kropka.
Dlatego z własnego doświadczenia śmiało mogę napisać, że kupowanie perfum w sklepach online i to takich, które występują w porównywarkach cenowych, niczym nie grozi.
Groźnie robi się dopiero wtedy, kiedy zapach kupujemy na portalach aukcyjnych, bądź od ulicznych sprzedawców, oferujących „niesamowite okazje”.
Nie twierdzę, że na portalach aukcyjnych oferuje się wyłącznie podróbki, ale zakupy trzeba tam robić ze wzmożoną czujnością. Takie są moje (często przykre) doświadczenia.
Kolejna paranoja, to ta, że ludziom wydaje się, że chińskie rączki podrabiają wszystkie perfumy świata.
Uruchomienie linii produkcyjnej na dużą skalę dla nowego zapachu, nawet w chińskich, garażowych realiach, to rzecz wymagająca sporych inwestycji i czasu. 



Sam „sok” to rzecz najprostsza w tym procesie. 
Najwięcej kasy pochłania produkcja flakonów i ich opakowań. Nadruków, zatyczek i podróbka wszelkich (często sprytnie ukrytych) zabezpieczeń oraz pułapek, jakie zastawił producent oryginalnych perfum, chcąc uchronić się przed ich kopiowaniem.



Żeby wydymać klienta, garażowy perfumiarz musi się mocno pomęczyć, żeby całość wypadła jak najbardziej wiarygodnie, a inwestycja szybko się zwróciła i zarabiała.
Dlatego, zgodnie z logiką, podrabia się zapachy na topie i te najczęściej kupowane.
Inaczej mówiąc, najbardziej ryzykowna jest lista zapachowych przebojów w rodzaju Chanel Bleu de Chanel, Dior Sauvage, Paco Rabanne Invictus, Armani Acqua Di Gio, Chanel 5, Armani Si, Lancome La vie est belle i wszystko to, co sprzeda się w tysiącach sztuk.
Dlatego kupując mało popularny zapachy ze stajni np. Jil Sander, Salvatore Ferragamo bądź Lalique, możecie być spokojni, bo nie słyszałem o podróbkach tych zapachów. Za mały rynek zbytu przy takich samych kosztach „produkcji” jak w przypadku Chanel…
Mam nadzieję, że udało mi się rozwiać część wątpliwości w temacie podrabiania perfum. Dodam, tylko żebyście nie dołączali do zbiorowych paranoi, kiedy jakiś niezadowolony „pacjent” z forum stwierdzi, że w sklepie sprzedano mu podróbkę, bo pachnie mu podejrzanie, puszczając w świat fake newsa, a ten wywoła panikę wśród ludzi i lawinę oskarżeń  bogu ducha winnego sklepu.



My Polacy tak mamy, że lubimy niskie ceny, ale dla świętego spokoju, perfumy kupujmy lepiej w renomowanych sklepach. Czasem warto przepłacić i spać spokojnie...

6 komentarzy:

  1. Czasami pojawiają się również teorie o podróbkach w Rossmannie albo Hebe, bo ceny Hebe zbliżają się do tych internetowych.
    Dla mnie to oczywiste, że netowa perfumeria z oddziałem stacjonarnym nie może sprzedawać podróbek, w przeciwieństwie do handlarzy Alle, mających wszystko po 120 zł. Kupi ktoś u takiego i powstaje teoria, że wszędzie w internecie są podróbki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, Polacy kochają teorie spiskowe, więc takie farmazony będą się pojawiać stale. A wystarczy pomyśleć, używając do tego logiki... :)

      Usuń
  2. Co do zasady zgoda i fajny post. Ale jakiś czas temu zobaczyłem na Notino.pl zapach Carolina Herrera 212 Men o pojemności 200 ml w bardzo dobrej cenie.

    https://www.notino.pl/carolina-herrera/212-woda-toaletowa-dla-mczyzn/

    Warto zauważyć, że napis na flakonie jest drukowany zamiast być szybką, przez którą można zajrzeć do środka. Z tego, co udało mi się ustalić, ten zapach w ogóle nie jest produkowany w takiej pojemności.

    Kupiłem te perfumy na próbę i musiałem oddać - ani nośnością, ani trwałością nie dorównywały tym CH 212, które mam na półce, w wersji 50ml i 100ml i nie mam do nich zastrzeżeń.

    Notino to wielka, poważna firma. Jak to wytłumaczyć?

    OdpowiedzUsuń
  3. Widocznie jest to seria limitowana i ma prawo różnić się od pierwowzoru. Najlepiej zadzwonić do sklepu i zapytać.
    Poza tym cena 409 złotych nie wydaje mi się podejrzana.
    Nie uwierzę, że taki sklep miałby bawić się w sprzedaż podróbek.
    Słabość tej 200ml wersji można wytłumaczyć jedynie reformulacją.
    Ja w każdym razie zadzwoniłbym do nich i uciął gadkę na ten temat.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzecz w tym, że nigdzie na stronach Caroliny Herrery o takiej edycji limitowanej nie ma mowy. NIGDZIE. Pojawia się to tylko w paru tanich perfumeriach.

    Poza tym pierwsze słyszę o edycji limitowanej NIJAK nieoznaczonej w nazwie, która miałaby pachnieć inaczej niż pierwowzór tylko dlatego, że występuje w większej pojemności.

    A co do reformulacji - niemal jednocześnie z tymi 200ml kupiłem w Notino 100ml i do tych drugich nie mam zastrzeżeń. Poruszyłem ten temat z pracownicą Notino - jak można się było spodziewać, spuściła mnie na drzewo.

    Ech, a już myślałem, że trafiłem na blog kogoś, kto dla odmiany ma pojęcie o perfumach. Niestety, usłyszałem od Ciebie tylko puste frazesy, których spodziewałbym się raczej po niedouczonych sprzedawcach z internetowej perfumerii niż po koneserze.

    OdpowiedzUsuń
  5. A co ja mogę zrobić na odległość? To, że nie znalazłeś tego wariantu na stronie Herrery, może oznaczać, że nie mają już tego w sprzedaży i dla nich temat jest zamknięty.
    Poza tym oba zapachy były zapewne z różnych roczników, więc mają prawo różnić się zapachem. Wina czy kawa z różnych roczników też różnią się od siebie, mimo, że pochodzą z tej samej plantacji.
    Nie uwierzę, że sprzedano ci podróbkę.
    A koneserem nie jestem. Zapachami zajmuję się amatorsko.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Lekkie, wakacyjne opowiadanko...

  Kończę nową książkę i w ramach odpoczynku od niej, wyskrobałem opowiadanie. Może komuś dobrze zrobi na głowę, może kogoś zrelaksuje, a nie...

Najchętniej czytane