- Wie pan? Dziwny polski film wczoraj widziałem…
- Ja myślałem, że pan już nie chodzi na polskie filmy. Sam pan mówił, że w filmie polskim, to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje, że dialogi niedobre... Nawet, że bardzo niedobre dialogi są. I że w ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.
Tym razem nie mogę powiedzieć, żeby dialogi były niedobre, bo ich zwyczajnie nie słyszałem. Bo widzisz pan, niby aktorzy zawodowi i po szkołach, niby technika też poszła naprzód i sprzęt do nagrywania dialogów znacznie lepszy, a ja wie pan co? Tylko słowo „kurwa” słyszałem wyraźnie. Nie wiem dlaczego, ale to słowo słyszę w polskich filmach najczęściej, obok wyrażenia "ja pierd"...
- Akcja jakaś tam była, ale bez sensu. Bo wie pan, jest taki naćpany gościu z oczami jak zając z chorymi zatokami i on wiesz pan, uwziął się na policjanta ze szczotką za to, że ten mu kropnął kolegę, więc postanowił go sprzątnąć.
W tym czasie jego potencjalny zabójca, wiedząc, że policja depcze mu po piętach, dla niepoznaki jeździ po Warszawie najdroższym modelem Rolls Royce’a, od czasu do czasu zmieniając go na wóz strażacki. Czasem dla większej niepoznaki włączał nawet koguty na dachu, ale tylko wtedy kiedy pukał policjantkę…
- On ją pukał też dla niepoznaki? Skubany…
- Nieee… Chyba tylko z przyjemności. Kogo miał pukać, jak jego kobita w tym czasie garowała?
- Aha...
- W ogóle to dziwny ten film. Taki niby Tarantino, ale z Albanii. W sumie to się trochę pogubiłem, bo wątki mnożyły się jak króliki. W pewnym momencie pojawił się zwalisty Człowiek Hemoroid, który zakochał się w takiej babie, której operację plastyczną przeprowadzał pijany weterynarz spod Doniecka.
- Jaki hemoroid?
- No gościu taki napakowany z dziwnymi bateriami na czaszce. Od samego patrzenia bolał mnie kark.
- W sumie tak, bo wyobraź pan sobie, że Ojca Mateusza tak sponiewierały, że ten potem aż zesrał się w gacie…
- No właśnie. Ale w tych okrutnych czasach policja musi być równie bezwzględna co przestępcy. Wtedy jest skuteczna.
- Ale to tylko w filmach. Mojemu szwagrowi jak ukradziono rower, to poszedł na policję, żeby zgłosić, a oni mu powiedzieli, że nie ma sensu niczego zgłaszać, bo i tak rower się raczej nie znajdzie.
- A widzisz pan? Mnie kiedyś włamano się do piwnicy i wychlano wszystkie kompoty, co mi je mamusia zrobiła. I też zgłosiłem to na policję i też kazano mi głowy duperelami nie zawracać, bo mają ważniejsze sprawy na głowie.
- Znaczy kolejny polski film fantasy o polskiej policji. I co? Wyszedł pan z kina?
- Tradycyjnie…
- Myśli pan, że trafi pan w końcu na jakiś polski film, który obejrzy pan do końca?
- Myślę, że wtedy kiedy utyję i zakleszczę się w fotelu.
- Aha…
Genialny tekst
OdpowiedzUsuńOstatnia czesc to chaotyczny zlepek gagów. I pomyslec jak dobre byly 1 czesc i serial
OdpowiedzUsuńjak zwykle bezbłędnie w punkt :)
OdpowiedzUsuńWszystko wskazuje na to, że pozostanie mi w kółko oglądać nieśmiertelnych "Samych swoich" plus zestaw filmów Wajdy czy Barei. Tamte filmy przynajmniej nie udawały że chcą być "amerykańskie". Może dlatego przetrwały próbę czasu?
OdpowiedzUsuńCo za czasy...
To prawda czemu w Polskich filmach jest problem z dźwiękiem jak nie ścieżka dźwiękowa zaglusza dialogi to niewyraznie mówią.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń