Męskie letnie zapachy, czyli czym pachnieć w piekarniku...


Niby nowe odkrycia, choć tak naprawdę, nie są to żadne nowości zapachowe. Tylko dwa z nich pojawiły się niedawno. Pozostałe istnieją na rynku od paru lat, ale nigdy o nich nie pisałem, więc teraz to zrobię, bo uważam je za interesującą propozycję na nadchodzące lato, choć nie ukrywam, bardzo lubię używać ich także w pozostałych porach roku.
Tym razem skupię się na ich utylizacji w warunkach wysokich temperatur.
Jak wygląda lato, wszyscy wiemy. Na lato składa się upał, często wysoka wilgotność oraz w przypadku silnych upałów, uczucie umierania w piekle. Upałom często towarzyszy pot oraz ociężałość ruchowa i umysłowa. Zwłaszcza kiedy upał dopada nas w mieście.
Czy w takich warunkach ktoś myśli o używaniu perfum? Owszem - nieliczni, dla których jedynym dniem bez zapachu, to ten, kiedy udajemy się na spotkanie ze świętym Piotrem.
Żeby dłużej nie nudzić, przejdę do sedna, czyli do perfum, które nie tylko uszlachetnią smród naszego potu, ale doładują nas wrażeniem chłodu, świeżości, rześkości oraz lekkości...


Na pierwszy ogień zaproponuję perfumy, które świetnie pasują do letniego dnia, lecz bez upału. To taki dzień, kiedy mijani przechodnie mają w miarę przytomny wzrok, psom chce się kopulować na trawnikach, zaś pot spływa po nas umiarkowanie.

Zaczynamy...

Issey Miyake L'Eau Majeure d'Issey 



Pierwsze spotkanie z tą wodą nie zrobiła na mnie wrażenia. Ot, takie nic pozbawione wyrazu.
Wówczas musiałem mieć jakiś problem z nosem bądź zapach poprawiono, bo rok po tej próbie dałem mu jeszcze jedną szansę, tym razem używając go globalnie.
I to był strzał w dziesiątkę. Nie spodziewałem się takiej wolty.
Niby nic odkrywczego, czuć syntetyki, ale po użyciu L'Eau Majeure od razu poczułem się jak na rozgrzanej plaży w Juracie. Słony zapach piasku, morska woda, wodorosty i to wszystko, co wywąchujemy, leżąc latem na plaży. Klimat Invictusa, ale z większym kopem.
Trwałość tej wody również mnie zdumiała, bo jej morska aura trzymała mnie co najmniej osiem godzin.
Zapach spodobał mi się do tego stopnia, że kiedy na rynku pojawiła się Super wersja tych perfum, kupiłem ją w ciemno, choć tego Supera nie wyczuwam, ale podobno tam jest...


W każdym razie gorąco polecam, choć tak, jak zaznaczyłem, w upały ten zapach może zabić, a przynajmniej ogłuszyć...

Kolejnym faworytem na mojej liście jest:


Mugler  A*Men Kryptomint




Kryptomint jest niebanalną wodą, lecz nie dziwaczną. Początkowo wydał mi się niezły, ale daleki od bycia czarującym.
Dopiero po paru kwadransach do mojego nosa zaczęły docierać coraz piękniejsze aromaty. Dzień był ciepły, słoneczny, więc wydaje mi się, że chyba takie warunki najlepiej uwalniają z niego piękno.
Kryptomint to mięta w zaskakująco ciekawym wydaniu. Trochę osłodzona czekoladą, z ciekawą, "gumową" nutą w tle.
Dzięki tej mięcie i czekoladowo-miętowych akcentach, czuję się nadzwyczaj rześko. Nie testowałem go w trakcie upałów, ale chyba bym się bał.
W każdym razie polecam. Naprawdę fajny ten Kryptomint...

Kolejna propozycja to zapach kobiecy. Dokładnie tak, ale klasyfikację tych perfum uważam za chybioną, bo nie wyczuwam w nim żadnych kobiecych akcentów.
Kobiecości w nim tyle ile w Clincie Eastwoodzie. Wyczuwam za to wspaniałą świeżość. Mowa o...

Hermès  Eau des Merveilles



...a kiedy nieomal straciłem nadzieję na znalezienie zapachu, który wyrwie mnie z butów, przypadkiem nadziałem się na flakon Hermesa Eau des Merveilles edt.
No i zwariowałem na jego tle. Do tego stopnia, że nie potrafię oderwać nosa od nadgarstka. Subtelny, lekki, świeży, z początku pomarańczowo żywiczny przechodzący w aromaty leśne, potem morskie, a końcowe akordy cedrowe powodują, że jestem na pograniczu nirwany.
Oczarowany, zanurzony w chmurze Hermesa, pozostawiam Was z pytaniem - a może warto go choć spróbować, skoro ten gościu tak się nim podnieca?

Kolejna woda, którą przypadkiem odkryłem jest uniseksem
W życiu nie spodziewałbym się, że flakon bardziej przypominający taki do toniku do twarzy, niż do perfum, zawiera taką ambrozję. A jest nią:

Eau de Givenchy (2018)




Jakże urocze doznanie...
Nijaka nazwa tych perfum może zmylić, dlatego wcale mnie nie dziwi, że tak niewiele jest recenzji na temat Eau de Givenchy (2018). Tak samo, jak sklepów, które go oferują. Mnie to nie martwi, zapas już zrobiłem.
Ten zapach to wspaniała, aromatyczna bomba nerolowo-cytrusowa , która wyróżnia się mocnym akordem neroli, który trwa i, trwa i gra tu główną rolę.
Delikatne nuty zielone, ziołowe i zabłąkany migdał dodają elegancji i klasy, natomiast, kiedy do gry wchodzi subtelne piżmo, robi się przytulaśnie i seksownie.
Dzięki swojej nieprzeciętnej mocy raczej nie będzie nadawał się na mega upały, choć przy delikatnej aplikacji, kto wie?
Eau de Givenchy (2018) nie jest typowym zapachem kolońskim, sportowym itp. Owszem, jest niezwykle świeży i rześki, pogodny i wiecznie uśmiechnięty. Cholernie energetyzujący i dający kopa, jak dobrze zaparzone espresso, który doskonale pasuje także do garnituru. Czuć klasę na miarę Givenchy. Tylko z pozoru wydaje się zapachem prostym. Trzeba pozwolić mu pobujać się i pomyszkować po ciele, żeby poczuć drzemiącą w nim elegancję.
Miłośnicy Neroli Portofino Toma Forda z pewnością docenią Eau de Givenchy (2018) i być może podobnie jak ja stwierdzą, że poza ceną, zbytnio się od siebie nie różnią ani klasą, ani jakością użytych składników, choć na pierwszy rzut nosa, Givenchy zdaje się bogatszy w składniki.
Jeśli zaś chodzi o trwałość i projekcję, na mnie Givenchy nokautuje Toma Forda kopem w krocze, bo pachnie co najmniej 10 godzin. Tkwię sobie w tej cytrusowo-nerolowej chmurce i aż żal iść pod prysznic...
Czy to naprawdę unisex? Według mnie raczej męski niż damski, ale niech kobiety się wypowiedzą.

Kolej na moją cytrusową miłość, czyli:

Hermes Terre d'Hermes Eau Tres Fraiche



Ostatnie lata obfitowały w wysyp męskich, orzeźwiających i nieskomplikowanych zapachów. Wiele z nich wciągnęło mnie na tyle, żeby znaleźć miejsce na moich półkach.
Jako miłośnik świeżych perfum nie mogłem przejść obojętnie obok propozycji Hermesa, zwłaszcza że ten zapach wyraźnie odróżnia się od tego, co oferuje mi Dior Homme Cologne, czy Chanel Allure Home Sport Cologne.
Hermes Terre d'Hermes Eau Tres Fraiche to przede wszystkim doskonałej jakości ożywczy zastrzyk energii złożony z soczystych mandarynek i pomarańczy, a gdzieś daleko w tle, wybrzmiewa ojciec linii Terre...
Jak na Hermesa przystało, wysoka jakość tego zapachu powoduje, że oprócz nieziemskiej świeżości, czuję klasę i elegancję tej kompozycji.
Na obecną chwilę nie znam nic bardziej szykownego, jednocześnie lżejszego i świeższego od powyższego Hermesa.
Terre d'Hermes Eau Tres Fraiche, to wszechmiar doskonałe, eleganckie i energetyzujące perfumy z klasą i potężnym mandarynkowym kopem.
Nazwa "Tres Fraiche" nie jest przesadzona. On naprawdę jest Tres Fraiche, z akcentem na Tres...

Czas na prawdziwych wojowników z upałami. Poniższe propozycje mają tę przewagę nad poprzednimi, że dzięki prostocie kompozycji, nawet bardzo wysokie temperatury nie zmienią ich kompozycji w słodką pulpę.
Pierwszym zapachem, który dziwnym trafem umknął mojej uwadze, jest bliźniakiem flagowej wody marki Issey Miyake, czyli klasyka  L'Eau d'Issey Pour Homme.
Mam na myśli:

Issey Miyake  L'Eau d'Issey Pour Homme FRAICHE




Celowo uwydatniłem końcówkę Fraiche, bo jest niezwykle istotna.
Zazwyczaj flankery uchodzą za niedorobione kontynuacje jakiegoś szlagieru, a powstają, w celu skubania z kasy tych, którzy pokochali pierwowzór.
Zazwyczaj, bo czasem zdarzy się cud i flanker staje się co najmniej tak dobry, jak jego "ojciec/matka". Tak właśnie stało się z wersją Fraiche.
Na pierwszy rzut oka zdaje się być niczym więcej niż klasykiem. Nawet napisu Fraiche na flakonie nie znajdziecie. Jedyną różnicą między flakonami jest taka, że klasyczny L'Eau d'Issey Pour Homme ma flakon matowy, zaś Fraiche przezroczysty.
Mimo że flanker, L'Eau d'Issey Pour Homme Fraiche jest wysokiej klasy wodą, godną nosić logo Issey Miyake.
A teraz konkretnie...

Kapitalny zapach nie tylko na lato. Upały też mu niestraszne...
Bardzo podobny do klasycznego L'Eau d'Issey, choć dla mnie wydaje się lepszy, a w dodatku trwalszy. Zastąpienie yuzu cytrusami spowodowało, że zapach jest subtelnie "oddziwaczony".
Dzięki tej podmiance L'Eau d'Issey Pour Homme Fraiche zyskał na głębi i nosi się go wyśmienicie.
Oczywiście klasyk jest równie piękny, ale jego otwarcie dla niektórych może być zbyt trudne.
Uważam, że L'Eau d'Issey Pour Homme Fraiche jest jednym z czołowych świeżych zapachów, które śmiało mogę polecić tym, dla których świeżość niekoniecznie musi kojarzyć się z ogórkiem.
Piękny, odświeżający, z nieziemską bazą, szczyptą seksapilu i ponadprzeciętną trwałością.
Zapach komplementowany przez otoczenie, poprawiający samopoczucie, dający energetycznego kopa i przyjemność noszenia go na sobie.
Żałuję, że tak późno go poznałem...

I przechodzimy do ostatniej pozycji, czyli do perfum, o których wspomniałem już w poprzednim poście. Chodzi o...

Zara Vibrant Leather Summer



Cóż mogę dodać do tego, co napisałem o nim poprzednio? Niewiele, ale ten zapach musi być w tym zestawieniu, bo nazwa Summer zobowiązuje.
Tej wody nie zabije nawet temperatura rozgrzanego piekarnika. W najgorszym razie będziemy pachnieć, jak skrzynka cytryn, która wpadła pod koła ciężarówki.
Rześkość w najczystszej formie. Zapach orzeźwia, chłodzi, przewietrza, ożywia i robi wszystko to, co letni zapach powinien czynić  w lecie.
Atrakcyjna cena jest jego dodatkowym atutem. Nic, tylko brać...

Oczywiście lista zapachów mogłaby być dłuższa, ale nie będzie, bo o kolońskich Diorach, Chanelach już pisałem, albo zrobili to inni. Chciałem zaproponować coś odmiennego. Coś, co być może wielu z was przeoczyło, bądź zignorowało.
Cóż mógłbym jeszcze dodać? Chyba tylko to, że nawet najpiękniejsze perfumy nie zastąpią prysznica.



Mimo panującej pandemii bezczelnie życzę miłych wakacji...


2 komentarze:

  1. Ciekawe zestawienie.
    Od siebie dodam dwóch gagatków na upały:
    Diesel plus Masculine oraz Lalique White.
    Świetnym zapachem stricte na upały był kiedyś Lancome Aquatonic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Letnich zapachów znalazłoby się więcej, choćby L'Eau d'Issey Pour Homme Sport, czy CK One, bądź CK2, ale ja chciałem zaprezentować mniej znane, a równie odświeżające wody. :)

      Usuń

Życie płata figle, czyli dwa lata przerwy w blogowaniu

Te trywialnie nazwane przeze mnie figle, to tragedia rodzinna i problemy zdrowotne, które na szczęście oddaliłem. W międzyczasie napisałem k...

Najchętniej czytane