za stówę albo mniej…
Owszem, łatwiej jest dobrze pachnieć za trzy, cztery stówy, ale z doświadczenia wiem, że zasada „im drożej, tym lepiej” nie zawsze działa. Przekonałem się o tym, testując parę naprawdę drogich śmierdzieli, które w umyśle ich projektantów miały być czymś wyjątkowym i… były.
Była to wyjątkowość szczególna, coś rodzaju zapachu kiszonej kapusty i ogórków, balsamowanych zwłok, przepoconych pach, bądź kościoła po pożarze. W połączeniu ze smokingiem lub garniturem dawało to porażającą mieszankę zapachu beczki po ogórkach i wnętrza apteki trafionej pociskiem artyleryjskim.
Aby uniknąć wpadek, proponuję zapoznać się z moimi doświadczeniami i sugestiami, dodać do tego własne doświadczenia oraz preferencje zapachowe, a następnie wyciągnąć średnią.
No to kupujemy.
Zasadą pierwszą, od której nie ma odstępstw, jest absolutny zakaz kupowania zapachów w sieciówkach typu Sephora lub Douglas. Obserwując ich ceny, mam wrażenie, że sklepy te są chyba pralnią mafijnych pieniędzy, bo ceny perfum wyjęte są jakby z dupy i jeszcze pomnożone przez numer buta przeciętnego Polaka.
Można obawiać się zakupów na allegro, bo tam szaleją wąsate Mariany oferujące
w_zasadzie_oryginały, ale jest parę sprawdzonych, uczciwych sklepów on-line,
które sprzedają dokładnie to samo co wymienione sieciówki, tylko za połowę
ceny, a w wielu przypadkach jeszcze taniej. Adresy tych sklepów podam na
żądanie, na tzw. privie.
Wiem, że zachowuję się jak cham, ale tak jak wielu moich kolegów-zapachowców, do sieciówek wchodzę wyłącznie celem testowania zapachu przed ewentualnym zakupem gdzie indziej.
Po tym przydługim wstępie czas na konkrety.
Dobry zapach za stówę? Owszem, da się. Nawet taniej. Z góry uprzedzam, że w tej cenie nie ma co liczyć na wody ze stajni Diora, Chanel, Guerlain, czy Yves Saint Laurent. Chyba,że zadawalają nas reklamowe próbki w fiolkach o wielkości czopka do d… Piszę o rozsądnych pojemnościach (od 50ml w górę) w oryginalnych flakonach.
Przygotowałem Wam zapachy, które uważam za naprawdę udane, nie walące dziadem, i raczej trwałe. Wiele z nich kiedyś kosztowało wiele więcej niż dziś. Stało się to prawdopodobnie dlatego, że wprowadzono nowe linie zapachowe, a dotychczasowe jako passe wycofywano za śmieszną cenę.
Teraz konkrety:
Versace Blue Jeans
Wiem, że zachowuję się jak cham, ale tak jak wielu moich kolegów-zapachowców, do sieciówek wchodzę wyłącznie celem testowania zapachu przed ewentualnym zakupem gdzie indziej.
Po tym przydługim wstępie czas na konkrety.
Dobry zapach za stówę? Owszem, da się. Nawet taniej. Z góry uprzedzam, że w tej cenie nie ma co liczyć na wody ze stajni Diora, Chanel, Guerlain, czy Yves Saint Laurent. Chyba,że zadawalają nas reklamowe próbki w fiolkach o wielkości czopka do d… Piszę o rozsądnych pojemnościach (od 50ml w górę) w oryginalnych flakonach.
Przygotowałem Wam zapachy, które uważam za naprawdę udane, nie walące dziadem, i raczej trwałe. Wiele z nich kiedyś kosztowało wiele więcej niż dziś. Stało się to prawdopodobnie dlatego, że wprowadzono nowe linie zapachowe, a dotychczasowe jako passe wycofywano za śmieszną cenę.
Teraz konkrety:
Versace Blue Jeans
Pachnie urzekająco. Aromatycznie, trochę słodko, ale nie
ocieka cukrem. Nie rozpoznaję składników, więc nie będę się wymądrzał. Faktem
jest, że pięknie układa się na mojej skórze, bo zbieram za niego masę
komplementów, a co ciekawe, w większości od facetów. Blue Jeans jest dość
mocny, więc aplikuję go oszczędnie, a mimo to, trwałość ma imponującą. Gdyby
kosztował dwa razy więcej, to i tak bym go kupował. To po prostu niezwykle
udany zapach i do końca życia nie zrozumiem, dlaczego taki tani.
Pomijając te rozterki, uważam, że trzeba go mieć.
I trawestując słynne słowa Winstona Churchilla:
Jeszcze nigdy, tak wielu nie zawdzięczało tak wiele, tak niedrogiemu...
Pomijając te rozterki, uważam, że trzeba go mieć.
I trawestując słynne słowa Winstona Churchilla:
Jeszcze nigdy, tak wielu nie zawdzięczało tak wiele, tak niedrogiemu...
Lanvin Homme Sport
Słowo "Sport" w nazwie jest troszkę na wyrost. Lanvin Homme Sport to przedstawiciel lżejszych, rześkich zapachów nie tylko na wiosnę czy lato, ale dzięki sporej potencji, bez problemu nadaje się także na chłodniejsze dni. Nie wdając się w meandry, spryskany tą wodą czuję się lżejszy o kilka kilogramów, czysty i rześki, jak świeżo wyjęty z pralki. Generalnie czuję się dziwnie młodo i czysto, a kobiety lubią facetów, którzy przynajmniej sprawiają wrażenie czystych. Nie jest to typowy świeżak w stylu Davidoff Echo. Lanvin Homme Sport aspiruje do bycia czymś bardziej eleganckim, męskim, podlanym szczyptą seksapilu.
Z fałszywą skromnością dodam, że kobietom bardzo się
ten zapach podoba. Taki to wariat.
Flakon "jajcarski", idealny do zabrania w podróż, trwałość świetna, kompozycja uniwersalna i komfortowa, a cena niewygórowana. Należy mu się ode mnie tytuł "Hiciora".
You can’t go wrong with Lanvin Homme Sport – jak mawiają starzy bułgarscy pasterze…
Calvin Klein - CK one
Flakon "jajcarski", idealny do zabrania w podróż, trwałość świetna, kompozycja uniwersalna i komfortowa, a cena niewygórowana. Należy mu się ode mnie tytuł "Hiciora".
You can’t go wrong with Lanvin Homme Sport – jak mawiają starzy bułgarscy pasterze…
Calvin Klein - CK one
CK one to coś, co kiedyś zrobiło światową karierę, choć nie było ani mroczne, ani magiczne. Trochę już zapomniany, ale wcale nie stracił uroku.
Może dlatego, że skomponowano go w czasach (nie tak znowu odległych), kiedy dobrze się zastanawiano nad jakością produktu, zanim wypuszczono go na rynek.
CK one nie jest żadną rewolucją, a jednak wyróżnia się na tle współczesnych świeżych wód. Ma charakter, wprowadza przyjemną czystość, świeżość, a domieszka kwiatów dodaje mu lekkości. Być może, dla pretendujących do miana samca alfa, kwiaty wydadzą się niemęskie, ale ja bardzo lubię ten gejowski akcencik, choć gejem (jeszcze) nie jestem.
Zapach jest unisexowy, i kobieta spryskana nim pachnie równie bosko. Możecie mi wierzyć.
Trwałość i projekcja jak najbardziej dla mnie odpowiednia, i
nie pozostaje mi nic innego, jak ocenić wysoko, a tym, którzy pół życia taplają się w piżmach, smolnych drzazgach, mrocznościach i
kadzidłach, polecam czasem odpocząć i spróbować CK one.
Fajnie jest poczuć się lekko i czysto…
Calvin Klein – CK be
Fajnie jest poczuć się lekko i czysto…
Calvin Klein – CK be
Kolejny klasyk. Czarny brat Ck one. Czy lepszy? Nie...
Troszkę inny. Bardziej piżmowy, troszkę mydlany, ale nie w stylu detergentów
Prady, tylko z delikatnymi nutami kwiatowymi. Jak dla mnie - bajka.
Trzeba było mi przejść przez setki duszących woni z
gigantyczną trwałością i projekcją, żebym znudzony tymi maziami zatoczył koło i powrócił do ZAPACHU. Tak. Takiego właśnie lekkiego, nikogo nie
prowokującego, za to przesympatycznego. Taki właśnie jest Ck be. To, że flakon
jest czarny, nie zapowiada na szczęście niczego, co mogłoby kojarzyć się z
ciężkimi kadzidłami, lub gęstymi klimatami cmentarnymi.
Przyznam, że ostatnimi czasy bardzo chętnie przywdziewam na
siebie zarówno One, jak be. To zapachy z czasów, kiedy Calvin Klein robił
naprawdę porządne wody, a te dwie wymienione, są jakby sztandarowym popisem tej
marki.
Cóż, że trwałość nie jest gigantyczna (na mnie ok. 6-7 godzin, w porywach nawet 9), ale ten aromat. Poza tym, za stówkę dostaniemy prawie ćwierćlitrową flachę, więc problemu nie ma.
Myślę, że wielu z Was, prędzej czy później też doceni ten zapach. Dla wielu będzie to olfaktoryczna wycieczka do czasów młodzieńczej beztroski, dla innych być może odkrycie.
Cóż, że trwałość nie jest gigantyczna (na mnie ok. 6-7 godzin, w porywach nawet 9), ale ten aromat. Poza tym, za stówkę dostaniemy prawie ćwierćlitrową flachę, więc problemu nie ma.
Myślę, że wielu z Was, prędzej czy później też doceni ten zapach. Dla wielu będzie to olfaktoryczna wycieczka do czasów młodzieńczej beztroski, dla innych być może odkrycie.
A teraz, gdybym miał napisać, który Ck jest lepszy,
niestety, nie będę w stanie. Są dosyć odmienne w swoim przesłaniu i
oba naprawdę fajniste. Z tego właśnie powodu, mam oba flakony. Proste, piękne i
ponadczasowe. Prawdziwe ikony starych, dobrych zapachów C. Kleina.
David Beckham Homme
David Beckham Homme
W tym momencie widzę obrzydzenie na wielu twarzach. Beckham i zapachy?
A prawda jest jednak taka, że Beckham Homme to jedno z moich większych odkryć,
i chyba najlepszy zapach tej futbolowej stajni. Wyczuwam wyraźne konotacje z
Terre Hermesa, ale porównując oba, o dziwo, Beckham Homme jest dla mnie
bardziej noszalny. Nie męczy, nie irytuje, jest po prostu mniej
upierdliwy. Być może to stwierdzenie zostanie odebrane jako świętokradztwo, ale
nic nie poradzę. Wolę przaśnego Beckham Homme od Terre i już. Trwałość na mojej
skórze, naprawdę niezła (około 8 godzin), a cena śmieszna.
Od czasu, kiedy imperium Beckhamów wypuściło "Homme", pilnie śledzę poczynania tej marki. Być może, kiedyś znowu przez nieuwagę albo pomyłkę uda im się wyprodukować jakąś kolejną perełkę.
Jeśli nie jesteś snobem, zwłaszcza w polskim wydaniu (taki co wyżej s... niż d... ma), spróbuj BH bo warto, a twoja dziewczyna odwdzięczy ci się za to tak, że na gumowych nogach, zataczając się, będziesz usiłował dojść do łazienki ze wzrokiem, jakbyś całą noc spędził w najdroższym, paryskim domu rozkoszy…
Od czasu, kiedy imperium Beckhamów wypuściło "Homme", pilnie śledzę poczynania tej marki. Być może, kiedyś znowu przez nieuwagę albo pomyłkę uda im się wyprodukować jakąś kolejną perełkę.
Jeśli nie jesteś snobem, zwłaszcza w polskim wydaniu (taki co wyżej s... niż d... ma), spróbuj BH bo warto, a twoja dziewczyna odwdzięczy ci się za to tak, że na gumowych nogach, zataczając się, będziesz usiłował dojść do łazienki ze wzrokiem, jakbyś całą noc spędził w najdroższym, paryskim domu rozkoszy…
Diesel Plus
Plus Masculine
O mamo... Jakież
to było wspaniałe rozczarowanie. Patrząc nieraz w sklepach na ten flakon przypominający sprej przeciw oparzeniom, moje wewnętrzne
poczucie estetyki zabroniło mi zbliżać się do tego Diesla, bo gorzej
opakowanego zapachu chyba jeszcze nie widziałem. Jak to w życiu bywa, czasem
z nudów, czasem z ciekawości człowiek się przełamie, i psiknie sobie testowo.
I tak zrobiłem...
A było to w dniu letnim i do tego upalnym. Bo przecież nie
każdy letni dzień bywa upalny.
I tak sobie spacerowałem z tym psikiem na ręce, i z godziny na godzinę nie mogłem się nadziwić, że coś tak bardzo dziwnego, a jednocześnie fajnego w noszeniu skonstruowała konsekwentnie olewana przeze mnie marka.
I tak sobie spacerowałem z tym psikiem na ręce, i z godziny na godzinę nie mogłem się nadziwić, że coś tak bardzo dziwnego, a jednocześnie fajnego w noszeniu skonstruowała konsekwentnie olewana przeze mnie marka.
Ludziska na zapachowych forach wspominają, że to mleczny
zapach. Być może jego dziwna łagodność, plus biały kolor flakonu sugerują takie podobieństwo, ale ja mleka nie czuję. Może zabrzmi to dziwnie,
ale Diesel Plus Plus pachnie mi jak jakaś wariacja na temat preparatu WD40 z dodatkiem
oleju do maszyn do szycia i czegoś, co powoduje, że żaden upał mi niestraszny.
Nawet pocić się przestałem. Plus Plus jest jak klimatyzacja
w spreju. Chłodzi, dodaje lekkości i koszula nie przykleja się do pleców. Do
tego, pachnę taką czystością, że mam wrażenie, że jestem najbardziej wykąpaną
osobą wśród mijanych przechodniów.
Co to kurna jest?!?!?
To jakieś czary... W dodatku, tanie, jak przysłowiowy
barszcz. Pachnące dziwnie industrialnie, pozbawione jakichkolwiek nut, jakie
byłbym w stanie zdefiniować i...nie wyobrażam sobie gorącego lata bez tego
Diesla.
Diesel Plus, Plus, to taki strzał w pysk Diorom, Guerlainom
i reszcie. Świetny i komfortowy jak kremowa, tylna kanapa w Rolls Royce...
A że ohydnie opakowany? Żart producenta, jego styl, albo
taka już jego mać…
…a na koniec prawdziwy pogromca wagin, czyli...
Adidas Active Bodies
…a na koniec prawdziwy pogromca wagin, czyli...
Adidas Active Bodies
Złoty Sen Dresa z czasów, kiedy karki nie
poznały jeszcze Fahrenheita.
Poznałem go, zanim stał się signature scent wielu, różnej maści wąsatych Januszów, Ryśków i Robertów zakochanych w marce
Adidas i szeleszczących kreszem garniturach.
Najprawdopodobniej przez przypadek udało się Adidasowi stworzyć zapachowe arcydzieło i przejść do historii perfumiarstwa.
Najprawdopodobniej przez przypadek udało się Adidasowi stworzyć zapachowe arcydzieło i przejść do historii perfumiarstwa.
Pomijając ten aspekt, moja nozdrza odbierają Active Bodies,
jako jeden z najlepszych zapachów, jakie miały szczęście poznać.
Śmiem twierdzić, że AAB, kompozycyjnie kasuje wiele
utytułowanych zapachów z najprzedniejszych stajni. Wszystko w nim
gra. Wspomniana kompozycja, trwałość, projekcja... No, może za wyjątkiem
chamskiej, plastykowej zatyczki.
A potem przestałem używać, żeby nie pachnieć, jak kibol. I tylko
dlatego.
Mój flakon stoi sobie dumnie na półce obok Guerlainów,
Diorów i czeka, kiedy wyciągnę surmy, zadmę w nie i odtrąbię, że już można…
Przedstawiłem Wam zapachy, których wysoką jakość i
kompozycję nie tylko ja uznaję za wyjątkową. Każdy z nich można kupić w cenie
do stu złotych i będzie to najlepiej wydana stówa na pachnidło.
Owszem, tanich zapachów jest więcej, ale dziś starałem się wybrać te naj, naj z mojej listy.
Lista może być znacznie dłuższa, jeśli zdecydujemy się na kupno testera.
Owszem, tanich zapachów jest więcej, ale dziś starałem się wybrać te naj, naj z mojej listy.
Lista może być znacznie dłuższa, jeśli zdecydujemy się na kupno testera.
Zapachowo testery nie różnią się niczym od flakonu typowo sprzedażowego, a mają niższą cenę.
Często nie posiadają oryginalnego korka/zatyczki i sprzedawane są w opakowaniu zastępczym. Na flakonie widnieje napis TESTER i nierzadko skład kompozycji.
Ciekawostką jest też to, że na każdym testerze jak byk widnieje napis NOT FOR SALE, a mimo to, można je kupić (legalnie?) w sklepach on-line.
W związku z tym, testery na prezent raczej się nie nadają, ale do własnego użytku są praktycznie idealnym kompromisem pomiędzy tym, czym chcemy pachnieć, a tym, co mamy w portfelu…
I to wszystko na dziś. Dziękuję za wizytę i zapraszam ponownie…