Przelot przez gorące niusy…


Najpierw wieści kulturalne...
Zabolało. Film „Ida” bez nagrody. Nawet wątek żydowski nie pomógł.
A apetyty były, oj były... Media, co rzadko im się to zdarza, solidarnie oceniły „Idę” jako dzieło wybitne.


Filmu nie oglądałem, więc nie będę się mądrzył. Portal „Filmweb” streszcza go w dwóch zdaniach -  „Przed złożeniem ślubów zakonnych Anna zgodnie z zaleceniem matki przełożonej odwiedza swoją ciotkę. Razem ruszają w podróż, która pomoże im obu odkryć, kim są”.
(Na zdjęciu: Anna z ciotką w trakcie odkrywania kim są...)


Obejrzałem jeszcze zwiastun na youtube i wygląda na to, że bliżej „Idzie” do dzieła „Zaczerpnąć dłonią” Adasia Miauczyńskiego z „Nic śmiesznego”, niż do „Kapitana Ameryka”. Inaczej mówiąc, „kasowe to to nie będzie”, ale film zaliczyć muszę, bo gra tam Agata Kulesza, którą mogę oglądać w nieskończoność. 


„Ida” to kino dla koneserów (wiem, tak się często określa wyjątkowo nudne filmy, których nikt nie rozumie, łącznie z reżyserem) z mózgiem cięższym od karku, więc na efektowną strzelaninę czy pościg, raczej bym nie liczył.
Absolutnie nie skazuję tego filmu na klęskę. Niewykluczone, że po jego obejrzeniu będę nim zachwycony. Czasem dopadają mnie jazdy na filmy, na których statystyczny widz ziewa, a ja nie mogę się od nich oderwać. 
Bywa, że po obejrzeniu jakiegoś z pozoru banalnego czeskiego filmu, czuję się jak po wypaleniu blanta.  Też tak macie? 


A dlaczego „Ida” przegrała z ruskim „Lewiatanem”? Bo „Lewiatan” to film będący drzazgą w dupie Putina, i pięknie wpisuje się w aktualne napięcie na linii Rosja – Zachód. Nagrodę tą można śmiało potraktować, jako pakiet dodatkowy do embarga, jakie kraje zachodnie nałożyły na Rosję.


Nie od dziś wiadomo, że werdykty akademii filmowych, jury, i innych decydentów, to coraz częściej zagrywka polityczna, lub schlebianie politycznej poprawności, i niewiele ma wspólnego z rzeczywistą oceną dzieła w kategorii sztuki. Niech was więc nie zdziwi, gdy pewnego dnia, Oskar powędruje do rąk Murzyna grającego Oskara Schindlera w filmie „Lista Schindlera II”.
I niech będzie to jakimś pocieszeniem dla Pawła Pawlikowskiego, reżysera „Idy”.

Terror w Paryżu czasowo uśmierzony i Hitler w tle...
Szast, prast i francuskie służby uporały się z islamskimi terrorystami. Postrzelanych zwłok nie pokazano, więc było w miarę czysto, estetycznie,  i zgodnie z oczekiwaniami paryżan. Terrorystów zatłukła na miejscu policja i żandarmeria w hełmach Dartha Vadera. Bez angażowania sądów, prawników i całej biurokratycznej gmatwaniny. 


Martwi mnie tylko to, że media, a także przedstawiciele rządów, z uporem maniaka i za wszelką cenę starają się wyraźnie akcentować słowo „terroryzm”, choć od kilkunastu lat, słowo to występuje ZAWSZE w towarzystwie słowa „Islam”. 
Niby drobiazg, ale nie dam się oczadzić tym słodkim pierdzeniem.
Zauważcie, że w wyniku systematycznego, ale bardzo subtelnego prania mózgów obywateli, po latach, wyszło na to, że Polskę w 1939 roku napadli naziści. Nie Niemcy, tylko naziści. Naziści budowali obozy koncentracyjne, naziści rozstrzeliwali Polaków, palili Warszawę, a Polaków traktowali jak niższą rasę.


W tym samym czasie, pokojowo nastawieni Niemcy mieszkali w Niemczech, i pijąc kawę, z przerażeniem obserwowali poczynania nazistów, od czasu do czasu posyłając głodującym w Polsce Żydom paczki z koszerną żywnością z okazji święta Jom Kippur.
Sami naziści to niezły kąsek dla antropologów, bo wychodzi na to, że to jakaś nowa, niedawno odkryta ludzka rasa, pechowo dla Niemców mówiąca perfekcyjnie ich językiem. Ba… Nawet stolicę mieli wspólną. I przywódcę też. Pech nie przestawał prześladować niewinnych Niemców, bo okazało się, że jedni i drudzy głosowali na tego samego, ze snopem pod nosem.


Patrząc na to z perspektywy czasu, Niemcy to tak naprawdę zupełnie niewinny, pokojowy i pracowity naród. Przecież pod Grunwaldem też walczyliśmy nie z nimi, a z Krzyżakami…
W ten sposób produkuje się nową historię, żeby niemieckie dzieci czytając o masowej eksterminacji Żydów i innych narodów, nie cierpiały na migreny i niestrawność…
Podsumowując, z uporem maniaka, będę używał stwierdzenia „terroryści islamscy”, mając na uwadze to, że jak na razie, ani IRA, ani Baader-Meinhof, od dłuższego czasu nie wykazuje aktywności, a na placu boju pozostali jedynie brodaci muzułmanie, systematycznie, co parę dni, dokarmiając media świeżą dawką krwawych newsów z różnych regionów świata.


PS. Rację ma premier Ewa Kopacz, mówiąc, że w Polsce nie zdarzy się to, co zdarzyło się w Paryżu. Nawet stacja TVN24 mając doskonałą pożywkę informacyjną  w postaci zamachu w Paryżu, chcąc wzniecić wysoce intelektualną dyskusję na temat muzułmanów w naszym  kraju, połączoną ze straszeniem Polaków, nie potrafiła znaleźć typowego przedstawiciela tej religii, który, choć w przybliżeniu wyglądałby jak typowy „muslim” na obczyźnie.


Nieszczęściem stacji TVN24 jest Tomasz Miśkiewicz, polski przywódca muzułmanów, który ma niestety bardzo swojskie imię i nazwisko oraz taki sam wygląd, i trudno byłoby się domyślić, że to przywódca muzułmanów. Za mało przypomina terrorystę i ma zbyt pacyfistyczne poglądy, żeby można było postraszyć nim choćby królika. I fajnie...


Bardziej przypomina agenta ubezpieczeń, albo sąsiada z trzeciego piętra, pana Bolka, od którego czasem pożyczam „żabkę”, kiedy cieknie mi kran…

Bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa


No i na koniec temat o roszczeniach płacowych, czyli wiecznie niezadowoleni górnicy.
Z prasy wiem, że jeśli chodzi o płace, górnicy nie powinni zbytnio narzekać. Pensje ponad średnią krajową, krótszy o dziesięć lat wiek emerytalny, plus deputaty węglowe, lub ich ekwiwalent. Za komuny, przez partyjnych sekretarzy byli noszeni na rękach, mieli nawet własne sklepy w typie Pewexu, a kiedy przyszedł bezwzględny kapitalizm i rachunek ekonomiczny, zrobił się krzyk, na wieść, że rząd chce zrestrukturyzować Kompanie Węglowe. 


I wcale się rządowi nie dziwię, skoro w niektórych kopalniach koszty są takie, że do każdej wydobytej tony węgla, obywatele dopłacają po 139 zeta. Wychodzi na to, że najlepiej zostawić ten węgiel gdzie jest, bo tak jest taniej i czyściej. Takich kwiatków jest więcej. Okazało się, że zysk kopalni Kompanii Węglowej wyniósł 1,2 mld zł, a koszty zarządu 2 mld. I tak ma zostać? Bo inaczej górnicy będą strajkować do upadłego? To niech strajkują.
Będą mniejsze straty. Jak niedawno podliczono, podatnicy w zeszłym roku dopłacili do polskiego węgla prawie 170 miliardów złotych, gdy jeszcze niedawno, minister zdrowia targował się z lekarzami o głupie 2 miliardy. 


Jestem pewny, że gdyby połową kwoty z tego, co ładuje się w nierentowny węgiel zasilić służbę zdrowia, jakość usług medycznych znacząco by się podniosła, a kolejki do lekarza drastycznie skróciło. Choć podobno Polak potrafi zepsuć nawet kulkę od łożyska, więc głowy nie dam…
I to tyle na dziś...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie płata figle, czyli dwa lata przerwy w blogowaniu

Te trywialnie nazwane przeze mnie figle, to tragedia rodzinna i problemy zdrowotne, które na szczęście oddaliłem. W międzyczasie napisałem k...

Najchętniej czytane