Czyli, uciekajcie stąd...
Przyznaję, byłem naiwny jak dziecię, kiedy będąc w Londynie
kupowałem bilet do Polski.
Bilet w jedną stronę. Tłumaczenia znajomych, jakoby Polska stała się krajem dzikim i „cebulą” pachnącym uznałem za konfabulacje, i narodową skłonność do narzekań.
Wszak nie dość, że oparliśmy się kryzysowi ekonomicznemu, to w dodatku odnotowaliśmy jakiś tam wzrost gospodarczy. Inaczej mówiąc, pozytywne przesłanki były.
Uzbrojony we wiarę w siebie i nażelowany życiowym optymizmem, spakowałem swój dobytek i ruszyłem „po życie sięgać nowe”…
Bilet w jedną stronę. Tłumaczenia znajomych, jakoby Polska stała się krajem dzikim i „cebulą” pachnącym uznałem za konfabulacje, i narodową skłonność do narzekań.
Wszak nie dość, że oparliśmy się kryzysowi ekonomicznemu, to w dodatku odnotowaliśmy jakiś tam wzrost gospodarczy. Inaczej mówiąc, pozytywne przesłanki były.
Uzbrojony we wiarę w siebie i nażelowany życiowym optymizmem, spakowałem swój dobytek i ruszyłem „po życie sięgać nowe”…
Pierwsze miesiące potraktowałem jako okres adaptacyjny do życia w europejskim „Bangladeszu”.
Następnie przyszedł czas na rozeznanie w kwestii krajowego rynku pracy.
Urzędy pracy sobie odpuściłem, bo jeśli trafia się jakaś w miarę atrakcyjna oferta, najpierw dowiadują się o tym bliżsi i dalsi przyjaciele Królika, a przeciętny petent "z ulicy" może liczyć tylko na odpady...
Następnie przyszedł czas na rozeznanie w kwestii krajowego rynku pracy.
Urzędy pracy sobie odpuściłem, bo jeśli trafia się jakaś w miarę atrakcyjna oferta, najpierw dowiadują się o tym bliżsi i dalsi przyjaciele Królika, a przeciętny petent "z ulicy" może liczyć tylko na odpady...
Dlatego zdecydowałem się wziąć ster we własne ręce.
Im głębiej penetrowałem rynek pracy, tym gorzej spałem, a mój nagromadzony latami optymizm topniał, jak lody bambino w dziecięcej rączce.
Ze zdziwieniem odkryłem, że praca „normalna”, jaką pamiętam, czyli tzw. pełny etat w zasadzie nie występuje, lub pojawia się sporadycznie przy specyficznych zawodach. Na taki luksus może liczyć osoba, która zajmuje się myciem zwłok, maszynista pociągu albo dowódca batalionu czołgów.
Zdarzają się wyjątki od tej reguły, ale
niejako w zamian proponuje się głodową pensję.
Wyjątkiem jest zatrudnienie w korporacjach. O ile macie szczęście, żeby taką pracę dostać. Tam dostaniecie wszystko. Dobrą płacę, ubezpieczenia, darmowy wstęp do siłowni itp.
Wystarczy mieć naturę psa gończego, lokaja i cyborga zarazem. W zamian za słuszną pensję oddacie swoją duszę i pokochacie korpo a korpo pokocha was. Będziecie jeździć na zjazdy integracyjne i do lasu na paintball, gdzie bezkarnie będziecie mogli wykrzyczeć imię swojej matki, albo cały magazynek żelowych kulek wpakować w dupę znienawidzonego kolegi…
Wyjątkiem jest zatrudnienie w korporacjach. O ile macie szczęście, żeby taką pracę dostać. Tam dostaniecie wszystko. Dobrą płacę, ubezpieczenia, darmowy wstęp do siłowni itp.
Wystarczy mieć naturę psa gończego, lokaja i cyborga zarazem. W zamian za słuszną pensję oddacie swoją duszę i pokochacie korpo a korpo pokocha was. Będziecie jeździć na zjazdy integracyjne i do lasu na paintball, gdzie bezkarnie będziecie mogli wykrzyczeć imię swojej matki, albo cały magazynek żelowych kulek wpakować w dupę znienawidzonego kolegi…
Reszta ofert pracy w rubryce „forma zatrudnienia” proponuje umowę zlecenie, lub tajemnicze „Inne”.
Najczęściej pojawiającą się ofertą jest stanowisko pracownika Call Centre, a przy ofercie obowiązkowo występuje fotografia sympatycznej dziewczyny ze słuchawkami na głowie i mikrofonem przy uśmiechniętym, zadowolonym licu.
Odpuściłem temat, bo po pierwsze płeć nie taka, a po drugie, nie potrafiłbym wydzwaniać do przypadkowych ludzi proponując im wzięcie
udziału w prezentacji rewelacyjnego koca, który leczy raka i zaparcia, i nęcić ich darmowym
poczęstunkiem w postaci wczorajszych pączków i lury udającej kawę.
Z innej beczki. Patrzysz, szukają przedstawiciela handlowego - dumnie
brzmiąca profesja.
Oczami wyobraźni widzisz siebie za kierownicą Lexusa jadącego do Ważnej Firmy podpisać kontrakt na dostawę siłowników do samolotów Boeinga. Za oknem piękne widoki, obok ciebie siedzi twoja asystentka o urodzie Jessici Alby, a z głośników radia sączy się rozpalająca zmysły bossa-nova...
Rzeczywistość jest jednak okrutna. Do bagażnika zardzewiałego, służbowego Tico wrzucą ci parę zgrzewek "rewelacyjnego", opartego na kosmicznej technologii środka czyszczącego do sraczy, "kosmiczne" obieraczki do warzyw, bądź pudła pełne fantazyjnych balonów i robisz za obwoźnego sprzedawcę, jakich sam starasz się unikać na parkingach przed marketami…
Oczami wyobraźni widzisz siebie za kierownicą Lexusa jadącego do Ważnej Firmy podpisać kontrakt na dostawę siłowników do samolotów Boeinga. Za oknem piękne widoki, obok ciebie siedzi twoja asystentka o urodzie Jessici Alby, a z głośników radia sączy się rozpalająca zmysły bossa-nova...
Rzeczywistość jest jednak okrutna. Do bagażnika zardzewiałego, służbowego Tico wrzucą ci parę zgrzewek "rewelacyjnego", opartego na kosmicznej technologii środka czyszczącego do sraczy, "kosmiczne" obieraczki do warzyw, bądź pudła pełne fantazyjnych balonów i robisz za obwoźnego sprzedawcę, jakich sam starasz się unikać na parkingach przed marketami…
Inną i zasługującą na szczególną uwagę jest praca za darmo. Tak właśnie. Praca za darmo. Cud miód.
Niemcy w czasie okupacji stosowali ten rodzaj zatrudnienia, jednak była to praca przymusowa.
Dostałem parę ofert darmowej pracy.
Niektóre brzmiały dość ponętnie, bo zdarzyło się, że parokrotnie zaoferowano mi pracę redaktora naczelnego pisma, które dopiero się rodzi, ale jak się urodzi i zacznie przynosić zyski, wraz z nimi pojawią się także pensje.
Niestety, nawet w przybliżeniu nie powiedziano mi, w której pięciolatce dostałbym jakiekolwiek wynagrodzenie, więc zrezygnowałem…
Czasem trafiają się ogłoszenia o stażu. Oczywiście
bezpłatnym. Sformułowane są one tak pięknie, że nic tylko rzygać tęczą, i Bogu
dziękować za szansę, jaką właśnie nam dano...
Po pewnym czasie zacząłem wątpić w swoje szanse, a ogłoszeniom przyglądałem się już bardziej z ciekawości.
Śledząc rubryki „Oferujemy” odkryłem, że większość pracodawców korzysta z tej samej kserokopiarki, bo bez względu na charakter prowadzonej działalności przeważnie oferują:
Możliwość rozwoju i awansu w dynamicznie rozwijającej się firmie (ta uwaga jak mniemam, ma być zawoalowaną obietnicą przyszłych, (czytaj: wyższych) zarobków, ale jeszcze nie teraz)
Pracę w młodym zespole
(jako facet po pięćdziesiątce czułbym się w tym zespole jak pedofil)
Pracę dającą dużą satysfakcję (rozwożenie pizzy rowerem w styczniowy mróz)
Pracę dającą dużą satysfakcję (rozwożenie pizzy rowerem w styczniowy mróz)
Niezbędne narzędzia
pracy (kask rowerowy z reklamą firmy i naklejki na ramę)
Atrakcyjne
wynagrodzenie (w tym wypadku atrakcja to przeważnie osiem złotych brutto)
Miłą atmosferę w pracy
( to nic nie kosztuje, więc wierzę)Zauważyłem, że głód pracy i jej „pakistańsko-polskie” standardy pozwalają przyszłemu pracodawcy pogrymasić.
Dlatego, żeby zostać sekretarką prezesa trzeba mieć wyższe wykształcenie, posiadać znajomość dwóch języków obcych w mowie i piśmie, odpowiednią aparycję, a także umiejętność sprzątania po prezesie. A wszystko to, za osiem zeta na godzinę brutto.
Miodzio…
Zdaję sobie sprawę, że za umowy śmieciowe odpowiada głównie ZUS, który ustalił stawki na takim poziomie, że pracodawcy serce by pękło, gdyby miał je płacić za każdego pracownika.
Najśmieszniejsze jest to, że rząd od paru lat grzmi o
śmieciowych umowach, a to właśnie państwowy system ubezpieczeń powoduje, że
każdy normalny Polak prędzej podetnie sobie tętnice, niż zapłaci tysiaka
miesięcznie za darmozjadów. Zwłaszcza że za niemałą kwotę oferuje mu się
przysłowiową figę i to bez maku.
Przyjrzawszy się rodzimemu rynkowi pracy, mogę śmiało napisać – uczcie się języków i spieprzajcie stąd, póki jesteście młodzi i sprawni.
Przyjrzawszy się rodzimemu rynkowi pracy, mogę śmiało napisać – uczcie się języków i spieprzajcie stąd, póki jesteście młodzi i sprawni.
To, co proponuje nasze państwo nie starczy wam na nową baterię do telefonu.
Polska zawsze była i będzie biednym krajem, głównie z powodu durnych przywódców.
Nie ma co liczyć na normalne, europejskie zarobki. To taka biedna Azja pośrodku Europy.
Wystarczy wspomnieć, jakim oburzeniem zareagowały polskie władze, gdy Niemcy zażyczyli sobie, by polscy kierowcy ciężarówek jadący przez ich kraj otrzymywali od polskich pracodawców równowartość niemieckiej płacy MINIMALNEJ.
Nie rokuje to dobrze na przyszłość. Nieprawdaż?
A kiedy wyjedzie połowa narodu, rynek pracowników się wyludni, pracodawcy dojdą do wniosku, że 1500 zeta miesięcznie to godziwa pensja dla wykwalifikowanego Polaka, ale na ćwierć etatu.
Wystarczy wspomnieć, jakim oburzeniem zareagowały polskie władze, gdy Niemcy zażyczyli sobie, by polscy kierowcy ciężarówek jadący przez ich kraj otrzymywali od polskich pracodawców równowartość niemieckiej płacy MINIMALNEJ.
Nie rokuje to dobrze na przyszłość. Nieprawdaż?
A kiedy wyjedzie połowa narodu, rynek pracowników się wyludni, pracodawcy dojdą do wniosku, że 1500 zeta miesięcznie to godziwa pensja dla wykwalifikowanego Polaka, ale na ćwierć etatu.
Oby… Póki co, czekam na Wasze pozdrowienia z Londynu... :)
Kononowicz jednak mial racje ...
OdpowiedzUsuńNie mogę się nadziwić, co Ci strzeliło do głowy, żeby tu wracać...
OdpowiedzUsuńTęsknota za krajem swojego dzieciństwa często przysłania zdrowy rozsądek...
UsuńRoq, to co Ty w końcu będziesz robił w tej Polsce? Przeżyjesz z oszczędności?
OdpowiedzUsuńZostanę prostytutkiem... :)
UsuńTak czytam, czytam i aż mi się chcę płakać, bo dokładnie tak jest. mam 21 lat, szukam pracy już 1,5 roku. Doświadczenie mam jako takie jak na mój wiek (nie to co moi znajomi studenciaki). Pracowałam juz ponad rok w obozie pracy. To co ludzie oferują to czasami naprawde koszmar. Praca na stacji benzynowej, zmiany po 24h za ledwo ponad 6 zł za godzinę. Albo praca gdzie możesz zapomnieć gdzie mieszkasz, bo nie ma sensu wracać do domu. Ten kraj to szambo. A tak bardzo bym chciała założyć rodzinę i jakoś żyć, nawet za minimalną pensję. Żyć, mieszkać w swoim domu i wychowywać dzieci a nie niszczyć siebie stresem i mobbingiem.
OdpowiedzUsuńWychodzi na to że rząd ma wyrąbane na problemy młodych Polaków, bo dziś przeczytałem, że mądrzy ludzie w rządzie główkują, jak przekonać Ukraińców żeby osiedlali się w Polsce a nie w krajach zachodnich.
OdpowiedzUsuńNie wiem jaki interes ma nasze państwo w sprowadzaniu jeszcze tańszej siły roboczej w przypadku, kiedy nie potrafi zapewnić godziwej pracy swoim obywatelom.
Niebawem zaczną osiedlać się u nas Chińczycy i zakładać swoje firmy. Wtedy minimalna płaca spadnie do trzystu złotych...
A kiedyś słyszałem tezę, że bogaci obywatele to bogate państwo. Nasz rząd wychodzi z założenia, że bogaty Polak brzmi jakoś niedorzecznie, niemoralnie i abstrakcyjnie i robi wszystko, żeby nam się w głowach nie poprzewracało...
Na Twoim miejscu poważnie zastanowiłbym się nad wyjazdem do normalnego kraju.
Tymczasem łączę się w bólu i pozdrawiam
po co mam płacić za proste prace więcej jak mogę mniej? ja zlecam, ja wybieram - chcesz płacić więcej za to że ktoś ma polski paszport - proszę bardzo, u mnie nie poprawia on jakości wykonanych prac, raczej przeciwnie ;)
Usuńskoro Polacy nie chcą kupować wyrobów polskich przedsiębiorców tylko wybierają wschodnią tandetę 'bo tańsza', nie można się dziwić analogicznym decyzjom zakupowym polskich pracodawców
Nie fałszuj rzeczywistości. Nie ma w Polsce żadnego "naszego" rządu. Jest skorumpowany rząd korporacji, koncernów zagranicznych , oszustów i złodziei.
Usuń"po co mam płacić za proste prace więcej jak mogę mniej" - owszem, z punktu widzenia producenta najlepiej nie płacić nic.
UsuńAle to miecz obosieczny. Coraz biedniejsze społeczeństwo siłą rzeczy będzie coraz mniej wydawało, a jeśli już, to tylko na produkty niezbędne do przeżycia. Mocna ekspansja "Biedronek", "Lidlów" i innych dyskontów to pokłosie tego zubożenia.
"Polacy nie chcą kupować wyrobów polskich przedsiębiorców tylko wybierają wschodnią tandetę 'bo tańsza" - polskie pieczywo, wędliny Polacy kupują, a reszta polskich przedsiębiorców i tak zajmuje się importem chińszczyzny.
Za granicą pod tym względem nie jest inaczej, ale przeciętny Anglik czy Niemiec zarabia dużo więcej niż przeciętny Polak, dlatego tam z dyskontów korzystają głównie imigranci na dorobku i ci, którzy oszczędzają na dwudziestoletnie BMW z imponującym statecznikiem...
Nie ma się co czarować. Kiedy zarabia się 1200 złotych, po opłaceniu rachunków pozostaje tylko wbić zęby w ścianę, albo masturbacja za pomocą chińskich zabawek erotycznych, bo przy takich zarobkach nawet kobieta staje się luksusem...
I dobrze, że wróciłeś. To co można robić tam - można i tu.
OdpowiedzUsuńNiby można, tylko wracając do Polski po drodze musiałem gdzieś zgubić szczęście. Pewnie zostało w samolocie... :)
Usuń:) ŚWiETNiE napisane i jakoś takie prawdziwe...
OdpowiedzUsuńW moim pokoleniu uciekało się od korporacji-teraz dzieci o niej marzą:(
Zakładało się firmy usługowe, handlowe, z przyjściem kryzysu i rozwaleniem
rynku handlu i usług przez sieci większość małych firm padło, a właściciele
a często i ich pracownicy wyemigrowali. Najgorsze było to jeśli z dwóch osób
w związku wyjechała jedna a druga pracowała w Polsce, aby później po latach
zauważyć, że jednak do UK nie przyjedzie a na dom jaki się chce mieć to
niestety w Londynie nas nie stać, a poza Londynem też o pracę ciężko i sorry,
ale też wolą zatrudnić miejscowych, więc też domu nie kupisz. W Londynie było
się cenionym, dostawało się listy pochwalne i podziękowania niestety zarobki
pozwalają na przeżycie a nie kupno domu-no chyba, że dwie osoby pracują i zarabiają
nieźle, bądź pracują w iT-ale wtedy to raczej wszędzie stać ich na wszystko.
W Londynie praca biedna, zarobki biedne ale pracy masz pełno, jest z czego
wybierać, codziennie szansa na coś lepszego. Tymczasem wracając do Polski
możesz usłyszeć, że;
-jesteś nieelastyczny, na niczym się nie znasz a od niuni z HR-u, która nie chce
rozmawiać po angielsku bo nie umie, że twój angielski jest słaby
-skoro wróciłeś z Londynu to coś z tobą jest nie tak i nie nadajesz się do organizacji
i z pewnością chciałbyś za dużo zarabiać /jesteś zepsuty Londynem;p/, pomijając fakt,
że skoro wróciłeś i aplikujesz to wiadomo, że zgadzasz się na polskie głodowe stawki,
które starczą na tydzień, a oni to zapłacą za miesiąc;p
- dowiesz się że jesteś za młody, za stary, za mało doświadczony, za dużo doświadczony
- możesz się też dowiedzieć, że jesteś mężczyzną, a pomimo, że praca do której
kandydujesz jest twoim zawodem to oni na to stanowisko zatrudniają tylko kobiety,
więc możesz żałować;p
Porażająca rzeczywistość...
czemublokujecie podkreślnik mikonto @gazeta.pl
Musze link wyslac zonie, po 10 latach w UK namawia mnie zebysmy wracacali do PL.
OdpowiedzUsuńKoniecznie... :)
UsuńNiedługo urzędy pracy będą rozdawały Polakom ampułki z cyjankiem, a w miejsce ciągle narzekających rodaków sprowadzą pokornych Ukraińców i Wietnamczyków... :)
OdpowiedzUsuńŻe 1200 wystarczy na zapłacenie rachunków? Dobre sobie... Swoją drogą, nie jest tak źle w Polsce, pod warunkiem, że mieszkasz np. w Krakowie i mówisz dobrze po angielsku - korpo cię przyjmie z otwartymi ramionami. Sama praca nudna i powtarzalna. Duszy nie trzeba jej (korpie) sprzedawać; to robota 9:00 - 17:00, potem trzaskasz drzwiami i nie poświęcasz jej zbyt wiele refleksji. Wyjazdy integracyjne i paintball to trochę stereotyp korpiany wzięty z filmów pokroju "Wyjazd intergracyjny" i "książek" pokroju "Pokolenie Ikea". Dla przeciętnego korpoluda firma raczej nie wyłoży kasy na takie luksusy.
OdpowiedzUsuńJak się mieszka w suterenie, 1200 wystarczy :)
UsuńA co do korporacji, ta lubi, kiedy twoje życie prywatne przeplata się z korporacyjnym. Wtedy dopiero przedstawiasz właściwą wartość i możesz myśleć o awansach...
Wiem cos o tym. Zenada...
UsuńMasz rację Roq. Niestety.
OdpowiedzUsuńNiejako na potwierdzenie Twoich słów:
http://wiadomosci.dziennik.pl/media/artykuly/488244,stanislaw-tyczynski-o-alverni-studios-i-produkcji-filmowej.html
Mam dzieci. Zrobię wszystko aby miały możliwość stąd wyjechać. Co za kraj. Co za życie ;(.
Kraj straszny, to fakt...
UsuńPowodzenia na nowej, pewnie lepszej drodze życia...
faktycznie jest lekki dramat ze znalezieniem GODNEJ pracy za GODNE wynagrodzenie w naszym kraju. to nie tak oczywiście że pracy nie ma. jest, a owszem, tylko kto chciałby ją wykonywać za takie pieniądze? ja pewnie po raz kolejny okres letnio wakacyjny poświęcę na wyjazd za granice. poprzez ahencje http://jobsplus.pl/ można dostać np pracę kelnerki we francji. może tez uda sie załapać jakąś fuszkę w kraju i niekoniecznie tylko tymczasową. co kto lubi:)))
OdpowiedzUsuńTaki nasz los.
UsuńWalizki, plecaki i bilety lotnicze mamy wpisane w nasze polskie DNA. Czy to się kiedyś zmieni? Chyba wtedy, kiedy Wielka Brytania wyjdzie z Unii... :)
Nieźle się uśmiałem czytając Twój artykuł:) Akurat należę do tego grona młodych osób, które w kraju zostały. Nie jest łatwo. Ale niektórzy widocznie mają w genach Chrystusa Narodów i ciągłą walkę. A można by wyjechać... Co do Twoich prób z szukaniem pracy, to ja zdobyłem pracę w inny sposób: http://www.niepoddawajsie.pl/gdzie-szukac-pracy i staram się u siebie na blogu pisać o tym, jak przeżyć w tej dżungli zwanej Polską. Pozdrawiam Roq:)
OdpowiedzUsuńJa się nie poddałem. Wyjechałem żeby zebrać siły i środki przed decydującą batalią o pracę w Polsce.
UsuńA kiedy i to nie pomoże, wyjdę przed pałac prezydencki, uklęknę i wyszarpię sobie tętnice za pomocą rozbitej butelki po piwie... :)
Pozdrawiam
Jak wdać, szukanie pracy to okropna rzecz. Zdązyłam już to zauważyć, a raczej do zbyt dorosłych osób nie należę. Równie nieprzyjemna wydaje mi się sama rozmowa kwalifikacyjna, bo można łatwo zrobć coś nie tak, odpowiadając na zaskakujące pytania. Jakie? Tego można się dowiedzeć w tym artykule: Samo pisanie CV nie jest chyba najgorsze, moim zdaniem o wiele trudniejsza do przetrwania jest rozmowa kwalifikacyjna. O tym, jakie to kłopotliwe, można przeczytać tutaj: http://www.kreatywna.pl/biznes/praca/9-pytan-ktorych-nie-chcesz-uslyszec-a-na-pewno-uslyszysz-szukajac-pracy/
OdpowiedzUsuńWyobrażenie ponoszą nas zbyt daleko, każdy chce pracować, tam gdzie ma niewielkie szanse. Bo status, pieniądze i prestiż.
OdpowiedzUsuńBo jak napisał poeta:
UsuńTam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie:
Młodości! orla twych lotów potęga,
Jako piorun twoje ramię...
:)
Cześć Wam, jestem w wieku 56 lat i szukam pracy jako mechanik. Straciłem niedawno pracę u swojego kolegi w warsztacie. Straciłem już siłę do poszukiwań. Ostatnio przypadkowo natrafiłem na tka stronę http://oferia.pl/ gdzie można zaoferować swoje usługi. Jak sądzicie czy to faktycznie skutkuje czy można znaleźć klientów? Pozdrawiam :) :) :)
OdpowiedzUsuńCześć Wam poszukuję pracy już od dlugiego czasu. Niestety z marnym skutkiem. Postanowiłem zaryzykować i skorzystać z jakiejś internetowej drogi i przypadkowo natknąłem się na [url=http://oferia.pl/]http://oferia.pl/[/url] Czy ktoś z Was również poszukuje tam pracy?:) pozdrawiam i miłego dnia życzę.
OdpowiedzUsuńNo więc tak to wygląda. Całkiem dobrze napisane.
OdpowiedzUsuńU nas tragedii z pracą nie ma, chociaż przeglądając samego OLX można mieć takie wrażenie. Ale sa sensowniejsze portale i warto o tym pamiętać :P jak się zna jezyki, to uderzać na linguajob.pl - a tam czekają oferty od shella czy IBM :P
OdpowiedzUsuńŚwietny post, super blog!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio miałam rozmowę o pracę… Nie do wiary co mi się podczas niej przytrafiło.
Cała historia na moim blogu.
Ciekawe rozwinięcie skrótu ZUS... :) Podobno teraz mamy do czynienia z rynkiem pracownika. Wiadomo, że praca na umowę o pracę, to przede wszystkim koszty dla pracodawcy, jak badania okresowe, szkolenia bhp, płatne urlopy. Dlatego taką popularnością cieszą się jednoosobowe działalności gospodarcze. Ale i tak z zatrudnieniem na umowę o pracę jest już lepiej, niż powiedzmy 2 lata temu.
OdpowiedzUsuńI przez rok się nic chyba nie zmieniło. Na rozmowie na stanowisko sekretarki szkolnej spytano mnie o doktorat. Dlaczego go nie mam. W innej firmie chcieli, żebym założyła firmę i wtedy mnie zatrudnią. Możliwość rozwoju? Tak, w call center z krzesełka po lewej stronie okna, na to po prawej stronie. Koniec końców wylądowałam z moim pięknym magistrem w McDonaldzie - jako jedyni chcieli mi dać umowę o pracę i nie muszę ganiać za prowizjami. Boże, miej nas w opiece.
OdpowiedzUsuńZ tych właśnie powodów postanowiłem odłożyć mój powrót do Kraju na bliżej nieokreślony czas...
UsuńW samym tytule jest sporo prawdy. Bezrobotną byłam wiele razy i ani razu nie otrzymałam pracy z UP. Zazwyczaj szukałam na własną rękę lub w agencjach pracy tymczasowej. Pracowałam już w Niemczech i Czechach. Jakoś zawsze dałam radę. Mimo to ta praca raz jest, a raz jej po prostu nie ma...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Daria Roch, ja też nie liczyłabym na pomoc z UP. pracy szukam przeważnie przez internet. Ostatnio trafiłam na stronę http://pl.job24.co I udało się. Mam pracę :)
OdpowiedzUsuńMało jest ostatnio pracy też z prostego powodu, praca w polsce dla ukraińców sie zjaduje gdyż oni pracują za mniejsze pieniądze niż my. Dla nas niektóre stawki sa nie do zaakceptowania a dla nich to bardzo korzystne warunki.
OdpowiedzUsuńZawsze można też poszukać pracy zdalnej i ewentualnie potem jechać do miejsca docelowego i tam zamieszkać.
OdpowiedzUsuń