Szukając pracy w Polsce

Czyli, uciekajcie stąd...



Przyznaję, byłem naiwny jak dziecię, kiedy będąc w Londynie kupowałem bilet do Polski.
Bilet w jedną stronę. Tłumaczenia znajomych, jakoby Polska stała się krajem dzikim i „cebulą” pachnącym uznałem za konfabulacje, i narodową skłonność do narzekań.
Wszak nie dość, że oparliśmy się kryzysowi ekonomicznemu, to w dodatku odnotowaliśmy jakiś tam wzrost gospodarczy. Inaczej mówiąc, pozytywne przesłanki były.
Uzbrojony we wiarę w siebie i nażelowany życiowym optymizmem, spakowałem swój dobytek i ruszyłem „po życie sięgać nowe”…


Pierwsze miesiące potraktowałem jako okres adaptacyjny do życia w europejskim  „Bangladeszu”.
Następnie przyszedł czas na rozeznanie w kwestii krajowego rynku pracy.
Urzędy pracy sobie odpuściłem, bo jeśli trafia się jakaś w miarę atrakcyjna oferta, najpierw dowiadują się o tym bliżsi i dalsi przyjaciele Królika, a przeciętny petent "z ulicy" może liczyć tylko na odpady...


Dlatego zdecydowałem się wziąć ster we własne ręce.
Im głębiej penetrowałem rynek pracy, tym gorzej spałem, a mój nagromadzony latami optymizm topniał, jak lody bambino w dziecięcej rączce.
Ze zdziwieniem odkryłem, że praca „normalna”, jaką pamiętam, czyli tzw. pełny etat w zasadzie nie występuje, lub pojawia się sporadycznie przy specyficznych zawodach. Na taki luksus może liczyć osoba, która zajmuje się myciem zwłok, maszynista pociągu albo dowódca batalionu czołgów. 


Zdarzają się wyjątki od tej reguły, ale niejako w zamian proponuje się głodową pensję.
Wyjątkiem jest zatrudnienie w korporacjach. O ile macie szczęście, żeby taką pracę dostać. Tam dostaniecie wszystko. Dobrą płacę, ubezpieczenia, darmowy wstęp do siłowni itp.
Wystarczy mieć naturę psa gończego, lokaja i cyborga zarazem. W zamian za słuszną pensję oddacie swoją duszę i pokochacie korpo a korpo pokocha was. Będziecie jeździć na zjazdy integracyjne i do lasu na paintball, gdzie bezkarnie będziecie mogli wykrzyczeć imię swojej matki, albo cały magazynek żelowych kulek wpakować w dupę znienawidzonego kolegi…


Reszta ofert pracy w rubryce „forma zatrudnienia” proponuje umowę zlecenie, lub tajemnicze „Inne”.
Najczęściej pojawiającą się ofertą jest stanowisko pracownika Call Centre, a przy ofercie obowiązkowo występuje fotografia sympatycznej dziewczyny ze słuchawkami na głowie i mikrofonem przy uśmiechniętym, zadowolonym licu.


Odpuściłem temat, bo po pierwsze płeć nie taka, a po drugie, nie potrafiłbym wydzwaniać do przypadkowych ludzi proponując im wzięcie udziału w prezentacji rewelacyjnego koca, który leczy raka i zaparcia, i nęcić ich darmowym poczęstunkiem w postaci wczorajszych pączków i lury udającej kawę.


Z innej beczki. Patrzysz, szukają przedstawiciela handlowego - dumnie brzmiąca profesja.
Oczami wyobraźni widzisz siebie za kierownicą Lexusa jadącego do Ważnej Firmy podpisać kontrakt na dostawę siłowników do samolotów Boeinga. Za oknem piękne widoki, obok ciebie siedzi twoja asystentka o urodzie Jessici Alby, a z głośników radia sączy się rozpalająca zmysły bossa-nova...
Rzeczywistość jest jednak okrutna. Do bagażnika zardzewiałego, służbowego Tico wrzucą ci parę zgrzewek "rewelacyjnego", opartego na kosmicznej technologii środka czyszczącego do sraczy, "kosmiczne" obieraczki do warzyw, bądź pudła pełne fantazyjnych balonów i robisz za obwoźnego sprzedawcę, jakich sam starasz się unikać na parkingach przed marketami…


Inną i zasługującą na szczególną uwagę jest praca za darmo. Tak właśnie. Praca za darmo. Cud miód.
Niemcy w czasie okupacji stosowali ten rodzaj zatrudnienia, jednak była to praca przymusowa.
Dostałem parę ofert darmowej pracy.
Niektóre brzmiały dość ponętnie, bo zdarzyło się, że parokrotnie zaoferowano mi pracę redaktora naczelnego pisma, które dopiero się rodzi, ale jak się urodzi i zacznie przynosić zyski, wraz z nimi pojawią się także pensje.
Niestety, nawet w przybliżeniu nie powiedziano mi, w której pięciolatce dostałbym jakiekolwiek wynagrodzenie, więc zrezygnowałem…
Czasem trafiają się ogłoszenia o stażu. Oczywiście bezpłatnym. Sformułowane są one tak pięknie, że nic tylko rzygać tęczą, i Bogu dziękować za szansę, jaką właśnie nam dano...


Po pewnym czasie zacząłem wątpić w swoje szanse, a ogłoszeniom przyglądałem się już bardziej z ciekawości.
Śledząc rubryki „Oferujemy” odkryłem, że większość pracodawców korzysta z tej samej kserokopiarki, bo bez względu na charakter prowadzonej działalności przeważnie oferują:

Możliwość rozwoju i awansu w dynamicznie rozwijającej się firmie (ta uwaga jak mniemam, ma być zawoalowaną obietnicą przyszłych, (czytaj: wyższych) zarobków, ale jeszcze nie teraz)
Pracę w młodym zespole (jako facet po pięćdziesiątce czułbym się w tym zespole jak pedofil)
Pracę dającą dużą satysfakcję (rozwożenie pizzy rowerem w styczniowy mróz)
Niezbędne narzędzia pracy (kask rowerowy z reklamą firmy i naklejki na ramę)
Atrakcyjne wynagrodzenie (w tym wypadku atrakcja to przeważnie osiem złotych brutto)
Miłą atmosferę w pracy ( to nic nie kosztuje, więc wierzę)


Zauważyłem, że głód pracy i jej „pakistańsko-polskie” standardy pozwalają przyszłemu pracodawcy pogrymasić.
Dlatego, żeby zostać sekretarką prezesa trzeba mieć wyższe wykształcenie, posiadać znajomość dwóch języków obcych w mowie i piśmie, odpowiednią aparycję, a także umiejętność sprzątania po prezesie. A wszystko to, za osiem zeta na godzinę brutto.
Miodzio…


Zdaję sobie sprawę, że za umowy śmieciowe odpowiada głównie ZUS, który ustalił stawki na takim poziomie, że pracodawcy serce by pękło, gdyby miał je płacić za każdego pracownika. 


Najśmieszniejsze jest to, że rząd od paru lat grzmi o śmieciowych umowach, a to właśnie państwowy system ubezpieczeń powoduje, że każdy normalny Polak prędzej podetnie sobie tętnice, niż zapłaci tysiaka miesięcznie za darmozjadów. Zwłaszcza że za niemałą kwotę oferuje mu się przysłowiową figę i to bez maku.
Przyjrzawszy się rodzimemu rynkowi pracy, mogę śmiało napisać – uczcie się języków i spieprzajcie stąd, póki jesteście młodzi i sprawni.


To, co proponuje nasze państwo nie starczy wam na nową baterię do telefonu.
Polska zawsze była i będzie biednym krajem, głównie z powodu durnych przywódców. Nie ma co liczyć na normalne, europejskie zarobki. To taka biedna Azja pośrodku Europy.
Wystarczy wspomnieć, jakim oburzeniem zareagowały polskie władze, gdy Niemcy zażyczyli sobie, by polscy kierowcy ciężarówek jadący przez ich kraj otrzymywali od polskich pracodawców równowartość niemieckiej płacy MINIMALNEJ.
Nie rokuje to dobrze na przyszłość. Nieprawdaż?
A kiedy wyjedzie połowa narodu, rynek pracowników się wyludni, pracodawcy dojdą do wniosku, że 1500 zeta miesięcznie to godziwa pensja dla wykwalifikowanego Polaka, ale na ćwierć etatu. 
Oby… Póki co, czekam na Wasze pozdrowienia z Londynu... :)




40 komentarzy:

  1. Kononowicz jednak mial racje ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się nadziwić, co Ci strzeliło do głowy, żeby tu wracać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tęsknota za krajem swojego dzieciństwa często przysłania zdrowy rozsądek...

      Usuń
  3. Roq, to co Ty w końcu będziesz robił w tej Polsce? Przeżyjesz z oszczędności?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak czytam, czytam i aż mi się chcę płakać, bo dokładnie tak jest. mam 21 lat, szukam pracy już 1,5 roku. Doświadczenie mam jako takie jak na mój wiek (nie to co moi znajomi studenciaki). Pracowałam juz ponad rok w obozie pracy. To co ludzie oferują to czasami naprawde koszmar. Praca na stacji benzynowej, zmiany po 24h za ledwo ponad 6 zł za godzinę. Albo praca gdzie możesz zapomnieć gdzie mieszkasz, bo nie ma sensu wracać do domu. Ten kraj to szambo. A tak bardzo bym chciała założyć rodzinę i jakoś żyć, nawet za minimalną pensję. Żyć, mieszkać w swoim domu i wychowywać dzieci a nie niszczyć siebie stresem i mobbingiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wychodzi na to że rząd ma wyrąbane na problemy młodych Polaków, bo dziś przeczytałem, że mądrzy ludzie w rządzie główkują, jak przekonać Ukraińców żeby osiedlali się w Polsce a nie w krajach zachodnich.
    Nie wiem jaki interes ma nasze państwo w sprowadzaniu jeszcze tańszej siły roboczej w przypadku, kiedy nie potrafi zapewnić godziwej pracy swoim obywatelom.
    Niebawem zaczną osiedlać się u nas Chińczycy i zakładać swoje firmy. Wtedy minimalna płaca spadnie do trzystu złotych...
    A kiedyś słyszałem tezę, że bogaci obywatele to bogate państwo. Nasz rząd wychodzi z założenia, że bogaty Polak brzmi jakoś niedorzecznie, niemoralnie i abstrakcyjnie i robi wszystko, żeby nam się w głowach nie poprzewracało...
    Na Twoim miejscu poważnie zastanowiłbym się nad wyjazdem do normalnego kraju.
    Tymczasem łączę się w bólu i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po co mam płacić za proste prace więcej jak mogę mniej? ja zlecam, ja wybieram - chcesz płacić więcej za to że ktoś ma polski paszport - proszę bardzo, u mnie nie poprawia on jakości wykonanych prac, raczej przeciwnie ;)
      skoro Polacy nie chcą kupować wyrobów polskich przedsiębiorców tylko wybierają wschodnią tandetę 'bo tańsza', nie można się dziwić analogicznym decyzjom zakupowym polskich pracodawców

      Usuń
    2. Nie fałszuj rzeczywistości. Nie ma w Polsce żadnego "naszego" rządu. Jest skorumpowany rząd korporacji, koncernów zagranicznych , oszustów i złodziei.

      Usuń
    3. "po co mam płacić za proste prace więcej jak mogę mniej" - owszem, z punktu widzenia producenta najlepiej nie płacić nic.
      Ale to miecz obosieczny. Coraz biedniejsze społeczeństwo siłą rzeczy będzie coraz mniej wydawało, a jeśli już, to tylko na produkty niezbędne do przeżycia. Mocna ekspansja "Biedronek", "Lidlów" i innych dyskontów to pokłosie tego zubożenia.
      "Polacy nie chcą kupować wyrobów polskich przedsiębiorców tylko wybierają wschodnią tandetę 'bo tańsza" - polskie pieczywo, wędliny Polacy kupują, a reszta polskich przedsiębiorców i tak zajmuje się importem chińszczyzny.
      Za granicą pod tym względem nie jest inaczej, ale przeciętny Anglik czy Niemiec zarabia dużo więcej niż przeciętny Polak, dlatego tam z dyskontów korzystają głównie imigranci na dorobku i ci, którzy oszczędzają na dwudziestoletnie BMW z imponującym statecznikiem...
      Nie ma się co czarować. Kiedy zarabia się 1200 złotych, po opłaceniu rachunków pozostaje tylko wbić zęby w ścianę, albo masturbacja za pomocą chińskich zabawek erotycznych, bo przy takich zarobkach nawet kobieta staje się luksusem...

      Usuń
  6. I dobrze, że wróciłeś. To co można robić tam - można i tu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby można, tylko wracając do Polski po drodze musiałem gdzieś zgubić szczęście. Pewnie zostało w samolocie... :)

      Usuń
  7. :) ŚWiETNiE napisane i jakoś takie prawdziwe...
    W moim pokoleniu uciekało się od korporacji-teraz dzieci o niej marzą:(
    Zakładało się firmy usługowe, handlowe, z przyjściem kryzysu i rozwaleniem
    rynku handlu i usług przez sieci większość małych firm padło, a właściciele
    a często i ich pracownicy wyemigrowali. Najgorsze było to jeśli z dwóch osób
    w związku wyjechała jedna a druga pracowała w Polsce, aby później po latach
    zauważyć, że jednak do UK nie przyjedzie a na dom jaki się chce mieć to
    niestety w Londynie nas nie stać, a poza Londynem też o pracę ciężko i sorry,
    ale też wolą zatrudnić miejscowych, więc też domu nie kupisz. W Londynie było
    się cenionym, dostawało się listy pochwalne i podziękowania niestety zarobki
    pozwalają na przeżycie a nie kupno domu-no chyba, że dwie osoby pracują i zarabiają
    nieźle, bądź pracują w iT-ale wtedy to raczej wszędzie stać ich na wszystko.
    W Londynie praca biedna, zarobki biedne ale pracy masz pełno, jest z czego
    wybierać, codziennie szansa na coś lepszego. Tymczasem wracając do Polski
    możesz usłyszeć, że;
    -jesteś nieelastyczny, na niczym się nie znasz a od niuni z HR-u, która nie chce
    rozmawiać po angielsku bo nie umie, że twój angielski jest słaby
    -skoro wróciłeś z Londynu to coś z tobą jest nie tak i nie nadajesz się do organizacji
    i z pewnością chciałbyś za dużo zarabiać /jesteś zepsuty Londynem;p/, pomijając fakt,
    że skoro wróciłeś i aplikujesz to wiadomo, że zgadzasz się na polskie głodowe stawki,
    które starczą na tydzień, a oni to zapłacą za miesiąc;p
    - dowiesz się że jesteś za młody, za stary, za mało doświadczony, za dużo doświadczony
    - możesz się też dowiedzieć, że jesteś mężczyzną, a pomimo, że praca do której
    kandydujesz jest twoim zawodem to oni na to stanowisko zatrudniają tylko kobiety,
    więc możesz żałować;p
    Porażająca rzeczywistość...
    czemublokujecie podkreślnik mikonto @gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Musze link wyslac zonie, po 10 latach w UK namawia mnie zebysmy wracacali do PL.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niedługo urzędy pracy będą rozdawały Polakom ampułki z cyjankiem, a w miejsce ciągle narzekających rodaków sprowadzą pokornych Ukraińców i Wietnamczyków... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Że 1200 wystarczy na zapłacenie rachunków? Dobre sobie... Swoją drogą, nie jest tak źle w Polsce, pod warunkiem, że mieszkasz np. w Krakowie i mówisz dobrze po angielsku - korpo cię przyjmie z otwartymi ramionami. Sama praca nudna i powtarzalna. Duszy nie trzeba jej (korpie) sprzedawać; to robota 9:00 - 17:00, potem trzaskasz drzwiami i nie poświęcasz jej zbyt wiele refleksji. Wyjazdy integracyjne i paintball to trochę stereotyp korpiany wzięty z filmów pokroju "Wyjazd intergracyjny" i "książek" pokroju "Pokolenie Ikea". Dla przeciętnego korpoluda firma raczej nie wyłoży kasy na takie luksusy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się mieszka w suterenie, 1200 wystarczy :)
      A co do korporacji, ta lubi, kiedy twoje życie prywatne przeplata się z korporacyjnym. Wtedy dopiero przedstawiasz właściwą wartość i możesz myśleć o awansach...

      Usuń
    2. Wiem cos o tym. Zenada...

      Usuń
  11. Masz rację Roq. Niestety.
    Niejako na potwierdzenie Twoich słów:
    http://wiadomosci.dziennik.pl/media/artykuly/488244,stanislaw-tyczynski-o-alverni-studios-i-produkcji-filmowej.html

    Mam dzieci. Zrobię wszystko aby miały możliwość stąd wyjechać. Co za kraj. Co za życie ;(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraj straszny, to fakt...
      Powodzenia na nowej, pewnie lepszej drodze życia...

      Usuń
  12. faktycznie jest lekki dramat ze znalezieniem GODNEJ pracy za GODNE wynagrodzenie w naszym kraju. to nie tak oczywiście że pracy nie ma. jest, a owszem, tylko kto chciałby ją wykonywać za takie pieniądze? ja pewnie po raz kolejny okres letnio wakacyjny poświęcę na wyjazd za granice. poprzez ahencje http://jobsplus.pl/ można dostać np pracę kelnerki we francji. może tez uda sie załapać jakąś fuszkę w kraju i niekoniecznie tylko tymczasową. co kto lubi:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki nasz los.
      Walizki, plecaki i bilety lotnicze mamy wpisane w nasze polskie DNA. Czy to się kiedyś zmieni? Chyba wtedy, kiedy Wielka Brytania wyjdzie z Unii... :)

      Usuń
  13. Nieźle się uśmiałem czytając Twój artykuł:) Akurat należę do tego grona młodych osób, które w kraju zostały. Nie jest łatwo. Ale niektórzy widocznie mają w genach Chrystusa Narodów i ciągłą walkę. A można by wyjechać... Co do Twoich prób z szukaniem pracy, to ja zdobyłem pracę w inny sposób: http://www.niepoddawajsie.pl/gdzie-szukac-pracy i staram się u siebie na blogu pisać o tym, jak przeżyć w tej dżungli zwanej Polską. Pozdrawiam Roq:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nie poddałem. Wyjechałem żeby zebrać siły i środki przed decydującą batalią o pracę w Polsce.
      A kiedy i to nie pomoże, wyjdę przed pałac prezydencki, uklęknę i wyszarpię sobie tętnice za pomocą rozbitej butelki po piwie... :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  14. Jak wdać, szukanie pracy to okropna rzecz. Zdązyłam już to zauważyć, a raczej do zbyt dorosłych osób nie należę. Równie nieprzyjemna wydaje mi się sama rozmowa kwalifikacyjna, bo można łatwo zrobć coś nie tak, odpowiadając na zaskakujące pytania. Jakie? Tego można się dowiedzeć w tym artykule: Samo pisanie CV nie jest chyba najgorsze, moim zdaniem o wiele trudniejsza do przetrwania jest rozmowa kwalifikacyjna. O tym, jakie to kłopotliwe, można przeczytać tutaj: http://www.kreatywna.pl/biznes/praca/9-pytan-ktorych-nie-chcesz-uslyszec-a-na-pewno-uslyszysz-szukajac-pracy/

    OdpowiedzUsuń
  15. Wyobrażenie ponoszą nas zbyt daleko, każdy chce pracować, tam gdzie ma niewielkie szanse. Bo status, pieniądze i prestiż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jak napisał poeta:

      Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;

      Łam, czego rozum nie złamie:

      Młodości! orla twych lotów potęga,
      Jako piorun twoje ramię...

      :)

      Usuń
  16. Cześć Wam, jestem w wieku 56 lat i szukam pracy jako mechanik. Straciłem niedawno pracę u swojego kolegi w warsztacie. Straciłem już siłę do poszukiwań. Ostatnio przypadkowo natrafiłem na tka stronę http://oferia.pl/ gdzie można zaoferować swoje usługi. Jak sądzicie czy to faktycznie skutkuje czy można znaleźć klientów? Pozdrawiam :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cześć Wam poszukuję pracy już od dlugiego czasu. Niestety z marnym skutkiem. Postanowiłem zaryzykować i skorzystać z jakiejś internetowej drogi i przypadkowo natknąłem się na [url=http://oferia.pl/]http://oferia.pl/[/url] Czy ktoś z Was również poszukuje tam pracy?:) pozdrawiam i miłego dnia życzę.

    OdpowiedzUsuń
  18. No więc tak to wygląda. Całkiem dobrze napisane.

    OdpowiedzUsuń
  19. U nas tragedii z pracą nie ma, chociaż przeglądając samego OLX można mieć takie wrażenie. Ale sa sensowniejsze portale i warto o tym pamiętać :P jak się zna jezyki, to uderzać na linguajob.pl - a tam czekają oferty od shella czy IBM :P

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny post, super blog!
    Ja ostatnio miałam rozmowę o pracę… Nie do wiary co mi się podczas niej przytrafiło.
    Cała historia na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciekawe rozwinięcie skrótu ZUS... :) Podobno teraz mamy do czynienia z rynkiem pracownika. Wiadomo, że praca na umowę o pracę, to przede wszystkim koszty dla pracodawcy, jak badania okresowe, szkolenia bhp, płatne urlopy. Dlatego taką popularnością cieszą się jednoosobowe działalności gospodarcze. Ale i tak z zatrudnieniem na umowę o pracę jest już lepiej, niż powiedzmy 2 lata temu.

    OdpowiedzUsuń
  22. I przez rok się nic chyba nie zmieniło. Na rozmowie na stanowisko sekretarki szkolnej spytano mnie o doktorat. Dlaczego go nie mam. W innej firmie chcieli, żebym założyła firmę i wtedy mnie zatrudnią. Możliwość rozwoju? Tak, w call center z krzesełka po lewej stronie okna, na to po prawej stronie. Koniec końców wylądowałam z moim pięknym magistrem w McDonaldzie - jako jedyni chcieli mi dać umowę o pracę i nie muszę ganiać za prowizjami. Boże, miej nas w opiece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tych właśnie powodów postanowiłem odłożyć mój powrót do Kraju na bliżej nieokreślony czas...

      Usuń
  23. W samym tytule jest sporo prawdy. Bezrobotną byłam wiele razy i ani razu nie otrzymałam pracy z UP. Zazwyczaj szukałam na własną rękę lub w agencjach pracy tymczasowej. Pracowałam już w Niemczech i Czechach. Jakoś zawsze dałam radę. Mimo to ta praca raz jest, a raz jej po prostu nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  24. Zgadzam się z Daria Roch, ja też nie liczyłabym na pomoc z UP. pracy szukam przeważnie przez internet. Ostatnio trafiłam na stronę http://pl.job24.co I udało się. Mam pracę :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Mało jest ostatnio pracy też z prostego powodu, praca w polsce dla ukraińców sie zjaduje gdyż oni pracują za mniejsze pieniądze niż my. Dla nas niektóre stawki sa nie do zaakceptowania a dla nich to bardzo korzystne warunki.

    OdpowiedzUsuń
  26. Zawsze można też poszukać pracy zdalnej i ewentualnie potem jechać do miejsca docelowego i tam zamieszkać.

    OdpowiedzUsuń

Życie płata figle, czyli dwa lata przerwy w blogowaniu

Te trywialnie nazwane przeze mnie figle, to tragedia rodzinna i problemy zdrowotne, które na szczęście oddaliłem. W międzyczasie napisałem k...

Najchętniej czytane